Pajace

od Jurka:

Po Piotrze, także i ja witam serdecznie!
I cytuję adekwatne  słowa z przeznaczonego na baryton prologu opery Leoncavalla „Pajace”: 
Czy wolno? Panowie i panie, pozwólcie mi, że się tu wam przedstawię…
Nazywam się Jurek Sarota i posiadam wprawdzie głos takiż właśnie, na przeszkodzie jednak zaśpiewaniu w operze stanął brak słuchu muzycznego. Sprecyzujmy, że w aktywnym sensie.  
Pasywny natomiast dopisuje mi, jako słuchaczowi muzyki, w stopniu wystarczającym, bym - przy równoczesnym zainteresowaniu sprzętem odtwarzającym - mógł wypowiadać się na tematy „audio”.
Znikome zaś kwalifikacje z zakresu techniki i teorii muzyki predysponują nawet bardziej; nie krępują wiedzą, jak coś być powinno - skoro tak  twierdzi teoria. Lub też być nie powinno, skoro na dany temat milczy.
Administrowaniem natomiast bloga zajmie się Piotrek Krajka.  Posiadający stosowna wiedzę internetową - i motywowany chęcią przysłużenia się audiofilskiej społeczności. 
Jest to także moje przesłanie.
Równocześnie obaj jesteśmy członkami trójmiejskiego klubu "Kierunki".
Klub nasz konstytuuje się wokół idei i praktycznych implikacji kierunkowości brzmieniowej przewodników prądu (a także dielektryków). Do którego to tematu będziemy w blogu powracali nieustannie.
Zgłębiamy również inne tematy audiofilskie - zawsze w oparciu o odsłuchy i doświadczenie własne. Często w kolizji z opinią obiegową i tzw. ekspercką…
I stąd moja świadomość, że część treści blogu przyjęta zostanie ze sceptycyzmem, może kpiną; może nawet  - wracając do nazwy opery Leoncavalla - określeni zostaniemy taką  samą…

Mimo to Jarek Rozdębski od lat mnie inspirował, bym podjął się rozpropagowania swojego i klubowego dorobku - choćby na użytek czytelników tylko wybranych, niewielu…
Co do Jarka, prowadził on w latach siedemdziesiątych-osiemdziesiątych legendarny dotąd w Trójmieście salon ze sprzętem audio „sir”. Pod jego to dach trafiłem kiedyś z ideą kierunkowości - i udało mi się pozyskać dla niej część skupionego wokół Jarka środowiska. Co stało się klubu zalążkiem… 
Na marginesie, salon „sir” godny również dlatego przypomnienia, że asystował woluntarystycznie Jarkowi młody entuzjasta techniki i audio.  Wiesiek był przez lata współtowarzyszem naszej klubowej drogi - dopóki nie poświęcił się ostatnio indywidualnej produkcji cenionych przewodów. Mimo to zamierzam odwołać się czasami do jego doświadczeń i opinii, zazwyczaj z klubowymi zbieżnych. Czasem jednak przeciwstawnych - ale to dla jakości blogu dobrze.

Wracając zaś do Jarka, nie sposób było zlekceważyć sugestie tej właśnie osoby - przez lata jednak odkładałem decyzję, właściwie to już „ad Calendas graecas”. 
I gdyby nie niedawna  życzliwa obietnica prezesa klubu ds. organizacyjnych, Krzyśka Orłowskiego, że będą „zawsze o mnie pamiętać”… 
Zamyśliłem się nad relatywizmem owego „zawsze” (każde „zawsze” dobiega bowiem zawsze jakiegoś końca) oraz uświadomiłem sobie przemijalność - także na padole doczesnym. No i decyzja zapadła, by zacząć już teraz!
Do wyjaśnienia pozostaje nazwa bloga. Ponieważ dotyczył będzie nie tylko kierunkowości, zaproponowałem „Dźwiękoroby”, pod takim bowiem tytułem prowadziłem niegdyś w „Dzienniku Bałtyckim” rubrykę poświęconą ogólnie tematyce audio. Z uwagi jednak na obecność w tamtej nazwie znaków literowych polskich, dla adresu internetowego problematyczną, Piotr zaproponował raczej „Audioroby”. Sens uległ przez to nieco zmianie, oprócz sprzętu dają się rozumieć pod taką nazwą również osoby przy nim majsterkujące - ale to tak lepiej właśnie!

W następnym tekście opiszę jedno z klubowych spotkań… 
Mają one charakter po części towarzyski, przede wszystkim jednak „warsztatowy” - poświęcane konkretom. 
Z reguły to Krzysiek koordynuje terminy i proponuje osobę gospodarza. A więc i lokal; problemem bywa zazwyczaj jego ograniczony metraż. Więcej osób niż sześć się nie zmieści - i dlatego zapewne nie będziecie, drodzy Czytelnicy, zapraszani. 
Możecie jednak liczyć na relację, o ile temat i konkluzje będą tego warte…

Komentarze

Popularne posty z tego bloga

Wprowadzenie