od Jurka:

9. Ręce i głowa

Wnikliwy czytelnik zapyta, czy oprócz interkonektów bylibyśmy w stanie sporządzić także kabel sieciowy brzmiący lepiej od fabrycznego… 
Tak, bylibyśmy - przy pewnych założeniach.
Przewody i wtyki wyselekcjonowalibyśmy pod kątem brzmienia i - specyficznie - kierunkowości.
Usunęlibyśmy z wtyków elementy zbędne dla funkcji właściwej, czyli przewodnictwa prądu… 
Każdy z nich, niezależnie od materiału, wnosi do brzmienia koloryzacje tonalne, zmiany fazowe i intonacyjne. Nawet jeżeli w danym przypadku pozytywne - np. dźwięk bardziej dynamiczny lub  rezonanse słyszane jako melodyjne - to jednak kontrola nasza jest nad tym mniejsza, aniżeli osiągalna poprzez techniki inne. 
Jedną z nich jest detal poniżej opisany.  Ale i spoiwo Poxipol, które jest w stanie zabezpieczyć usytuowanie końcówek kabli we wtykach oraz działać tłumiąco -  zastosowane w ilościach odsłuchanych. Także koszulki termokurczliwe i lakier do paznokci. 
Przede wszystkim jednak lutowanie - na sposób opisany w „Cynowych kompozycjach” . Jeżeli dostęp we wtykach wystarczający - lub też dający się uzyskać przy pomocy grawerki - jako połączenie elektryczne jedyne. Jeśli dostępu brak, i konieczne jest pozostanie przy mocujących przewody śrubkach, to i tak dodatkowe ich oblutowanie - powtórzmy, że w sposób opisany - pozwala nastroić sieciówkę na brzmienie pożądane…

Powtarzam zatem, że bylibyśmy w stanie. 
Następnie jednak produkt - wprawdzie d.i.y., ale według mojej instrukcji wykonany - podłączony zostałby do sieci. 110Volt - jeśli ktoś wywiózłby rzecz do Ameryki, nawet zaś 230 w bardziej prawdopodobnym przypadku użytkowania w Polsce. 
Nie mam zaś gwarancji, że wszystko - i w każdym indywidualnym przypadku - zostałoby prawidłowo wykonane. Ewentualnego zaś ryzyka nie wezmę - mówiąc wyszukanie - na klatę…
Wzywam więc czytelników do pójścia na kompromis - i zadowolenia się sieciówkami fabrycznego pochodzenia…
Chociaż niekoniecznie ich brzmieniem…

Jak w przypadku interkonektów, kabel układamy na  montażowym stole. Jego wtyk początkowy  wpinamy w detektor: początkowy krokodylek chwyta fazę, końcowy zero. Wtyk końcowy sieciówki ujmujemy w gniazdo, od którego tyłu wszystkie piny są zwarte (także uziemienie z ewentualnie dołączonym ekranem, choć będzie to „ślepa uliczka”). Przez cały ten układ przepuszczamy sygnał muzyczny. Słuchamy brzmienia, będziemy dostrajali…
Rozkręcamy wtyki sieciówki. Jeden lub oba -  o ile pozwala nieobecność koszulek termokurczliwych, ewentualnie łatwość ich zsunięcia. W obu końcówki przewodów unieruchomione są swego rodzaju kabłąkami, zazwyczaj z tworzywa, przykręconymi na końcach śrubkami. Które to wykręcamy. Pozycjonując uwolniony kabłąk na próbę
w obu prostopadłych do przebiegu kabla kierunkach, wybieramy lepiej brzmiący (i to znowu prosta aplikacja kierunkowości - wyprzedzająca teoretyczny opis). Porównujemy brzmienie dwóch możliwych przyporządkowań śrubek - nawet przy luźnym ich usadowieniu usłyszymy różnicę. I dopiero teraz ponownie je wkręcamy…
Jeśli wnikliwy czytelnik zapyta o różnicy tej przyczynę, odpowiem, iż nie wiem. Może kwestia lepiej do danych pozycji dopasowanych rezonansów, może odmiennego wpływu ich materiału na pole elektromagnetyczne wtyczki. Jednak nie wiem.
To nie jedyny przypadek, kiedy powtórzę, że nie jestem tutaj od wytłumaczenia - a wyłącznie od usłyszenia.

To samo dotyczy śrub skręcających korpusy wtyków - na obu końcach kabla. 
Te załączone przez producenta możecie wszak wymienić, zachowując rodzaj gwintu i jego średnicę… 
Albo i nie zachowując, jeżeli uszy każą wybrać inne spośród zapasów rozsypanych na stole. Mały to trud, rozwiercić otwór nieco większy w korpusie z tworzywa - lub też przejść z blachowkrętu na gwint metryczny . Każda z zastosowanych przez producentów śrubek determinuje brzmienie kabla; każda z wypróbowanych innych nastroi go odmiennie. Wniesie właściwe danemu metalowi rezonanse, zmieni dynamikę i tonalność. Wypróbujcie więc stalowe, miedziane, mosiężne, brązowe … 
Najbardziej neutralne okażą się aluminiowe, ze sterylnością jednak podobną do opisanego wcześniej brzmienia nowego typu ołowiowej cyny Wonder. Co nie każdemu do gustu przypadnie. Może więc skrajność inna: zechcecie nadać sieciówce „hollywoodzkość” taką, jaką miał Wonder stary? Zamiast śruby wetknijcie w otwór  korpusu wtyczki kawałek kabla sieciowego Monster. W brzmieniowo lepszym kierunku - a i na przelot, aby się wtyk nie rozpadał (jeśli obleczony koszulką termokuczliwą, na powrót nasuniętą, to ostrożność w tym względzie niekonieczna).
I znów wnikliwy czytelnik zapyta, skąd te różnice. Skoro śruby komunikują się wyłącznie z będącym izolatorem korpusem? 

I teraz strojenie ostateczne: poprzez sposób śrub owych - w jednym lub obu wtykach - skręcenia. Oczywiście, pod odsłuchem. Prawie do końca - ale tylko prawie, inaczej wygłuszymy wybrzmiewanie dźwięku. I najważniejsze: dla najlepszego dźwięku poprzeczne nacięcie główki śruby - owo pod brzeszczot śrubokrętu - musi zostać spozycjonowane poprzecznie do przebiegu kabla! Jeśli zaś jest to wycięcie w kształcie krzyża, to wymóg ten dotyczy jednego z ramion, drugie ustawi się w osi przebiegu kabla…
I znowu ta sama odpowiedź na pytanie wnikliwego czytelnika…

Daję niemniej głowę, iż usłyszycie różnicę…
No, może nie głowę, może rękę…
No, może lewą, nie zaś prawą, która potrzebna mi do pisania…
Przyczyna zaś taka tej rejterady, iż nie jestem pewien czułości słuchu wszystkich czytelników. Zdarza się bowiem na spotkaniach klubowych, iż zaproszeni goście nie słyszą różnic dźwiękowych dla nas oczywistych; w skrajnych przypadkach nawet wówczas, kiedy odwracamy fazę sieciowych wtyczek…





Na zdjęciu: podłączenie sieciówki do strojenia oraz pozycja - pokrytej lakierem - śruby skręcającej korpus wtyku.


Komentarze

  1. Jesteś idiotą od urodzenia czy płacą Ci za pisanie tych durnot?

    OdpowiedzUsuń
  2. W sumie jest szansa, że całość będzie działać. Podoba mi się proste wykorzystanie złącza krokodylkowego. Nie jestem tylko pewien, czy uda mi się dobrać odpowiednią jakość dżwięku, ale spróbować mogę.

    OdpowiedzUsuń

Prześlij komentarz

Popularne posty z tego bloga

Wprowadzenie