Posty

Wyświetlanie postów z czerwca 25, 2018
od Jarka „SIR” Rozdębskiego: A. Gramofon vs. odtwarzacz CD, część pierwsza Moje pierwsze doświadczenia ze słuchania muzyki z płyt gramofonowych pochodzą z lat siedemdziesiątych. Były to czasy, w których zdobycie ciekawych lub nowo wydanych płyt na zachodzie było bardzo trudne. Opierało się na prywatnym imporcie osób podróżujących lub pracujących za granicą /np. marynarze, piloci, osoby na zagranicznych kontraktach/. Można było je także kupować za waluty wymienialne/bony w Pewexie. Niestety, dostępna oferta nie zawsze pokrywała się z potrzebami kupujących. W takiej sytuacji rozwinął się zwyczaj masowego przegrywania i odgrywania płyt na magnetofony. Początkowo szpulowe a następnie kasetowe. Jakość nagranego dźwięku zależała od wielu czynników. Głównie od rodzaju i stanu taśm magnetofonowych, kabli, ustawień sprzętu czy stanu płyty winylowej. W takich warunkach usłyszenie płyty o dobrej jakości, na wysokiej klasy sprzęcie musiało zrobić duże wrażenie.
od Jurka: 8. Mickiewicz  … Zaś nie przypuszczam, by owa „mania” odnosiła się do „czarnej Mańki” z warszawskiego Powiśla - ona paznokci nie malowała… Jeśli już chodzi o coś czarnego czarnego, to zapewne o płytę.  No i pewnie o modę: na gramofon i technikę analogową zapisywania i odtwarzania dźwięku. Jak mawiamy w naszych kręgach: „analog”.  W przeciwieństwie do „digitalu”. Oczywiście, że patefon to nie jedyne analogowe źródło, i na przykład zaprzyjaźniony audiofil hamburski Leszek Bartela kolekcjonuje magnetofony szpulowe.   A i digital to także „streaming”  (choć dopiero zaprezentowane przez Piotra Krajkę na niedawnym spotkaniu pliki odtwarzane poprzez platformę ROON zabrzmiały obiecująco).  Jednak najbardziej popularną alternatywą pozostaje: gramofon czy kompakt. Dźwięki rozlegające się w przestrzeni akustycznej - niezależnie od jej rodzaju: począwszy od otwartej, po salę koncertową - nie mają konturów ściśle ograniczonych, lecz przechodzą w nią w