od Jurka: 87. Tristesse Są na mojej liście ulubień wykonania aranżacji wokalnych Etiudy E-dur Opus 10 Numer 3, szczególnie te w stylu operowym Gigliego i Taubera, ale również popjazzowe "No Other Love" Joe Stanford. Wracając jednak do nich na YouTube, odsłuchuję czasem z rozpędu także przeróżne interpretacje fortepianowego oryginału. Nazwą "Tristesse", "Smutek", utwór został opatrzony nie przez Chopina, lecz wydawcę. Przy braku więc pewności co do stanu emocjonalnego osobiście kompozytora, nie można mieć do wielu wykonań klasycznie powściągliwych pretensji. W kontraście natomiast do nich interpretacja Lang Langa do trzewi i kości emocjonalna, subtelnościami pracy palców i fermat ekstremalnie klimat budująca - nie tyle jednak smutku jako dławiącego uczucia, co raczej jako nastroju; interpretacja w klimacie poezji, zwróconej w głąb siebie introspekcji i nieco - oceniłbym - egzaltacji. W części środkowej w dodatku zdecydowanie i ekspozycja crescenda, jakby z
Posty
Wyświetlanie postów z 2023
- Pobierz link
- X
- Inne aplikacje
od Jurka: 86. Granie bez grania Szwankowały ostatnio napęd w jednym z moich odtwarzaczy CD oraz stacja lutownicza, podjęcie zaś poczynań naprawczych dało zarazem możność zobrazowania - na użytek czytelników - słuszności pewnego twierdzenia. Ale po kolei... Oczywiste, że wszelkie komponenty audio, kiedy podłączone i włączone, "produkują" brzmienie - i przecież dla tej swojej funkcji są przez nas kupowane! Owo zaś brzmienie jest od ich właściwości elektrycznych, mechanicznych i akustycznych zależne. Przy tym bardziej lub mniej neutralne. Jednocześnie bardziej lub mniej naszemu gustowi odpowiadające. I bywa w tym drugim przypadku, że naszych decyzji zakupowych żałujemy; przesłaniem więc wpisu jest tego ryzyka minimalizacja. Zarazem wie czytelnik bloga, że na dźwięk systemu wpływają wszelkie wprowadzone do przestrzeni odsłuchowej obiekty. Logiczne więc, że między innymi również jeszcze niepodłączone i niewłączone komponenty audio - a więc także w pasywnej swojej funkcji. A
- Pobierz link
- X
- Inne aplikacje
od Jurka: 85. Jak brzmią żarówki ledowe?; część druga Natknąłem się wprawdzie w sieci na krytykę użycia w tytułowym kontekście określenia "żarówka": że mianowicie było właściwe tylko w odniesieniu do tradycyjnej, w której żarzył się drut wolframowy. Tymczasem dioda... no właśnie, co robi dioda? Jeżeli "świeci", to trzeba by mówić o "świetlówkach" - nazwę tę jednak noszą już żarówki inne (zwane też "jarzeniówkami"). Jeśli "emituje" światło, to może "emitery" - ale tak zwą się elementy lamp elektronowych, zaś odróżniać można by tylko w liczbie pojedynczej, w której jedno byłoby "emiter", drugie "emitra" - a i to pod warunkiem, że dla przedmiotu oświetlającego zachowamy rodzaj żeński... Czemu jednak nie żeński, skoro masculinum i przewaga mężczyzn dominują już w naszej cywilizacji aż przesadnie?! Proponuję zatem: "emitka" w liczbie pojedynczej i "emitki" w mnogiej! Póki się to jednak n