od Jurka:


87. Tristesse


Są na mojej liście ulubień wykonania aranżacji wokalnych Etiudy E-dur Opus 10 Numer 3, szczególnie te w stylu operowym Gigliego i Taubera, ale również popjazzowe "No Other Love" Joe Stanford. Wracając jednak do nich na YouTube, odsłuchuję czasem z rozpędu także przeróżne interpretacje fortepianowego oryginału.

Nazwą "Tristesse", "Smutek", utwór został opatrzony nie przez Chopina, lecz wydawcę. Przy braku więc pewności co do stanu emocjonalnego osobiście kompozytora, nie można mieć do wielu wykonań klasycznie powściągliwych pretensji. W kontraście natomiast do nich interpretacja Lang Langa do trzewi i kości emocjonalna, subtelnościami pracy palców i fermat ekstremalnie klimat budująca - nie tyle jednak smutku jako dławiącego uczucia, co raczej jako nastroju; interpretacja w klimacie poezji, zwróconej w głąb siebie introspekcji i nieco - oceniłbym - egzaltacji. 

W części środkowej w dodatku zdecydowanie i ekspozycja crescenda, jakby z góry sprzeciw przydanemu potem przez wydawcę tytułowi... 

Jeśli zatem smutek, to nie zrezygnowany; przychodzi mi tu na myśl, jak odczuwany przez siebie opisał Leopold Staff: im go więcej brzemię mąk przygina/ tym się odpręży mocniej, jak sprężyna/ pragnieniem szczęścia...

O ile uwzględnić sytuację życiową Chopina w 1839 roku - tęsknoty emigracyjne, początki choroby, ale i nadzieje u zarania relacji z George Sand - to może istotnie był wtedy uczuciowo rozdarty; i może ma empatyczny Chińczyk w tej swojej interpretacji rację.


Sporządzając kolejną parę kabli głośnikowych stroiłem je finalnie poprzez odsłuchowy dobór zakończeń - i właśnie brzmienie fortepianu poprzez mój główny system przyjąłem za referencję. 

Oczywiście, że jest odmienne z marki na markę, a i z nagrania na nagranie, na coś jednak zdecydować się trzeba - i wybrałem: Steinway na CD "Dorian Sample vol.II" (jako że zaś chodzi o instrument, nie wykonanie, to tylko w nawiasie dodam, że Antoni Kubalek i Schumanna "Marzenie").

Co do końcówek, do dyspozycji miałem widelce i banany, odpowiednio Tara Labs, Audio Note, WBT, Monster, Audioquest, Naim, Ixos i Jantzen - oraz trochę innych nieznanej mi proweniencji. Z metali różnych.  Wśród nich czysta miedź zakupionych na próbę w hurtowniach elektrycznych widelcy produkcji polskiej, również miedź produktów innych, nie tak jednak jednorodna, lecz z dodatkami, to samo przypuszczam w przypadku bazowego srebra, na koniec mosiądz i brąz - tu już z natury rzeczy metalowe kompozycje, a i tak jeszcze, jak sądzę, w odmiennych proporcjach, dodatkowo część zakończeń galwanizowana.

Fascynujące, jak z produktu na produkt rodzaje metali i stopów wpływają na brzmienie systemu odmiennie. Przykładowo rozjaśnienie w przypadku Audio Note, jałowość miedzi czystej, hollywoodzka wybujałość stopu Monstera, przesadne wydelikacenie Tara Labs, przyćmiona neutralność WBT. W kontekście brzmienia fortepianu można by jednak uznać to wszystko za akceptowalne i za funkcję rozpiętości gustu słuchaczy - nawet w zawężonym odniesieniu do Steinwaya.

A tym bardziej do jakiegoś uśrednienia fabrykatów różnorodnych...

Tytułem wtrętu, miałem ostatnio okazję usłyszeć dwa, tuż po sobie kolejno i zestawione obok siebie. 

Instrumentem rezydencyjnym fortepianowego tygodnia był  Bösendorfer, jako że jednak firma została zakupiona przez Yamahę i że Japończycy imprezę sponsorowali, dowieźli również produkt własny - i grano przemiennie na obu. Niewątpliwe różnice brzmienia można by odnosić jednak również do odmiennej lokalizacji na scenie oraz innej orientacji klawiatur, do faktu wreszcie, że klapa jednego z instrumentów była otwarta, drugiego zamknięta. Oczywista więc różnica dominującej interakcji: czy to całego pudła z podłogą sceny, czy też wnętrza z przestrzenią akustyczną sali - a i w obrębie tejże co innego słyszałbym na pewno siedząc w innym rzędzie.

Powtarzam więc, iż mógłbym zaakceptować wprowadzane przez różne metale zabarwienia - o ile jednak byłyby dla każdego z nich jednorodne.

Ale niestety, proporcje odbicia lub stłumienia tonalności były w zakresie tonalnej skali odmienne, w rezultacie takaż ekspozycja detali, poprzez zaś dodatkowe rezonanse, w fragmentach pasma różnych - i różnym klawiszom klawiatury odpowiadających, najczęściej prawej ręki - niektóre wybiórczo tony zabarwione metalicznie, i to odpowiednio właśnie do bazowego materiału, na koniec pogłos: czasem skracający fermaty, czasem powodujący legato ekscesywne.

W zbiorczym zaś rezultacie wybór jakichkolwiek zakończeń miał fundamentalne konsekwencje: odpowiednio zmieniają się danego wykonania intonacja i fraza!

I tak narodził się pomysł, że zamiast poszukiwać wierności brzmienia - skoro i tak przeze mnie niestwierdzalnej - mógłbym strojąc kable kierować się, nazwijmy to, wiernością wykonawczą.

Założeniem jednak byłoby zarówno posiadanie płytowej repliki, jak i usłyszenie "na żywo" wykonania oryginalnego ...


Wie czytelnik bloga, że jako laik w zakresie elektroniki, akustyki i muzyki, zajmuję się aspektami z perspektywy specjalistów  niedostrzegalnymi - a przecież istotnymi dla brzmienia systemów audio; i od czasu do czasu udaje mi się jakiś tam problem odkryć - oraz doradzić rozwiązanie stosowne; czasem jednak przekracza to drugie moje kompetencje. 

I tak okaże się zaraz również w tym przypadku - i nie będę miał pretensji, jeśli w konsekwencji mojego wyznania czytelnik od dalszej lektury odstąpi. 

Wówczas zaś dotychczasową proponuję potraktować jako wypełniacz wolnego czasu w nadchodzącym okresie bożenarodzeniowo-świątecznym...

Aczkowiek ryzykuję krytykę, że jako ulubienie powinienem zatem wymienić coś okolicznościowo pasującego bardziej. 

Dobrze więc, niech w uzupełnieniu będzie: "Holy Night", szczególnie w interpretacji Carusa, ale również Davida Phelpsa (z C''''' zamiast tradycyjnego H'''' - czy też angielskiego B'''' - u końca)...

Może jednak coś naszego? - nastawał będzie patriotycznie usposobiony czytelnik.

Też niech będzie: kolęda "Mizerna cicha". Dla tenora operowego byłby to materiał wprost wymarzony, skoro jednak żaden poń nie sięgnął, to Edyta Górniak oraz Krzysztof Krawczyk  jako preferowani wykonawcy...

O Boże, w życiu bym nie przypuszczał, że obwieszczę się fanem ich dwojga! - ale zdarzają się cuda na święta. 



Wracając jednak do głównego wątku: szukałem zatem w pamięci, który z utworów fortepianowych posiadanych jako nagrania wirtuozów światowej rangi zdarzyło mi się usłyszeć "live", w wykonaniu koncertowym. Ale było jak z Kubusiem Puchatkiem, który chciał odwiedzić przyjaciela w jego ziemiance: "im bardziej Puchatek zaglądał do środka, tym bardziej Prosiaczka tam nie było".

Po prostu nie moje progi; pozostało szukać rozwiązań pośrednich. 

CD "Lang Lang. Piano Romance", Deutsche Grammophon - oto, co na półce stało, tam zaś, między innymi, "Tristesse" w studyjnym nagraniu - i możność odsłuchiwania na tym właśnie zależnych od zakończeń okablowania zmian interpretacji.

Jako natomiast wykonawcza referencja... I tu właśnie przyszła mi do głowy wspomniana rejestracja na YouTube - z występu w sali berlińskiej filharmonii.

Podejście to wymagało jednak pewnych założeń. 

Po pierwsze, iż odtworzenie widea poprzez mojego macbooka jest koncertowemu oryginałowi podobne; tu oparłem się na praktycznym spostrzeżeniu własnym, że urządzenia nieaudiofilskie dalekie są wprawdzie od ambicji prawdy brzmieniowej, zarazem jednak - a może i dzięki temu właśnie - ingerują w podstawową wierność interpretacyjną nieznacznie.

Po drugie, iż ta ostatnia nie różni się w przypadku dwóch wykonań - tego samego jednak Lang Langa! - wydatnie.

W końcu w coś trzeba w życiu wierzyć - a tym bardziej u jego schyłku. 

Tyle co do mnie, wszystko to jednak nieoczywiste - i dlatego nie wzywam nikogo, by poszedł tą samą drogą.

Skoro ja jednak poszedłem, to przestała mnie interesować jakość brzmieniowa. Skupiłem się na wierności - i niewierności - wobec tempa i frazy, starałem się usłyszeć - tak jak widzianą na wideo - mimikę twarzy pianisty, usłyszeć zaszybowanie pauzującej w pewnym momencie lewej ręki...


Widelce Audioquesta, konkretnie spośród trzech rozmiarów średnie, okazały się przyjazne wykonawstwu Lang Langa najbardziej. Pozostało dobrać takiż rodzaj cyny, tu zacytuję jednak "Księgę dżungli": "ale to już zupełnie inna historia"...


Komentarze

  1. https://www.youtube.com/watch?v=0oAtSXr2GnQ

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Drogi czytelniku, dzięki za info. Film oglądnąłem i wnet coś tam na wywołane tematy napiszę - w imieniu własnym i nietoperzy. Pozdrowienia, Jurek.

      Usuń

Prześlij komentarz

Popularne posty z tego bloga

Wprowadzenie