od Jurka:
65. Część 4.
Zdjęcie frontu zamieszczone zostało w części pierwszej, teraz ograniczmy się do opisania.
Optymalną lokalizacją dla widocznego sęczka byłby górny środek panelu, ale nie mamy na to wpływu (chyba że na etapie dobierania pudełka). I tak jednak oddziaływanie rezonansowo-brzmieniowe zostanie skompensowane poprzez zrelacjonowaną wcześniej procedurę wstępnej orientacji kierunkowej pudełka, jak również - co jeszcze nastąpi - poprzez przyporządkowanie składowych elementów stronami. Potraktujmy więc położenie ewentualnych sęczków - również na ściankach bocznych i tylnej - jako po prostu nam dane i nie łammy sobie tym głowy.
Rozważmy natomiast lokalizację trzech otworów - które to poczynimy wiertłem/świderkiem o średnicy typowo 8 milimetrów; tyle dla przetkania korpusu montażowego większości potencjometrów (aczkolwiek mogą nam się zdarzyć egzemplarze niestandardowe, więc przed wierceniem zmierzmy).
Uzasadnijmy jednak najpierw liczbę trzy - skoro potencjometry dwa będą aktywne.
Kwestia to przyszłej praktyki regulowania głośności.
Oczywiście, że najprościej byłoby dla każdego kanału osobno - a wówczas zarówno trzecia dziurka, jak i w ogóle widoczne na fotce zębatki, byłyby zbędne. I zdarzały się takie konstrukcje, niektóre nawet zacnie brzmiące (przykładowo pamięć przywołuje przedwzmacniacz "Modulus" firmy "Audible Illusions"), problem jednak, iż najmniejsza zmiana głośności wymaga wówczas korekty balansu pomiędzy kanałami, a więc regulowania obu z osobna.
Są i na to sposoby, na przykład wzmiankowany już wybitny audiofil hamburski Waldek Widel użytkował listewkę (dla zwiększenia przyczepności oklejoną gumą). Ułożona łącząco na gałkach potencjometrów i przesuwana w płaszczyźnie poziomej, pozwalała na obroty jednoczesne obu - przy zachowaniu wcześniejszej ustalonej proporcji balansowej. Dość to jednak skomplikowane - i pamiętam inwestowaną przy tym przez Waldka staranność. Tymczasem zważmy, że ucho domaga się indywidualnych zmian głośności dla poszczególnych utworów, a niekiedy też w trakcie ich trwania (czasem nie tylko odpowiednio do subiektywnego odczucia, ale i obiektywnej sytuacji, przykładowo zaistnienia atmosfery intymności w przypadku odsłuchiwania we dwoje).
Zamocowanie sprzęgających potencjometry zębatek kładzie kres wszelkim tego rodzaju niedogodnościom.
Gdyby jednak dwóch, to wówczas, co wyobrazi sobie łatwo wnikliwy czytelnik, zwiększanie głośności kanału jednego powodowałoby - sytuacja aberracyjna! - ściszanie drugiego; konieczne jest więc umieszczenie pośrodku zębatki pośredniczącej.
Wyjaśniwszy ilość instalacyjnych otworów, zajmijmy się kwestią rozmieszczenia. Na jednej linii w połowie wysokości przedniego panelu nie jest wprawdzie rozwiązaniem koniecznym, ale - czemu nie? - estetycznym i najprostszym. Ich zaś środki w odległościach zdeterminowanych wielkością promieni/średnic zębatek; te natomiast wymiary zależne od konkretnie zastosowanych produktów. Osobiście sięgnąłem po pochodzące z sieci "Conrad"; przypuszczam jednak, że równie stosowne są dostępne w sklepach z asortymentem mechanicznym czy też modelarskim.
O ile zębatki skrajne umocowane zostaną, oczywiście, na ośkach obu potencjometrów, to pozostaje kwestia doboru odpowiedniego nośnika pod środkową, sprzęgającą. Najprościej zamontować tu jeszcze jeden, trzeci, potencjometr. Elektrycznie nie zostanie podłączony, dowolnej więc wartości. Wymagana natomiast jest możliwość ewentualnego usunięcie z wnętrza wszelkich ograniczników dookólnej obracalności, mechaniczna zaś solidność jest atutem dodatkowym (osobiście zastosowałem świetny pod tym względem, a pochodzący również z "Conrada", potencjometr drutowy).
Montowaniu wszystkich trzech elementów na panelu frontowym regulatora towarzyszyć musi odsłuch porównawczy "Patrycji" - poprzez cały system audio.
To oczywiste, specyfika jednak, iż przy tylko pasywnej obecności urządzenia ulokowanego w miejscu przyszłej jego lokalizacji w pomieszczeniu odsłuchowym. (Także oczywistość, zważywszy na brak jeszcze na tym etapie gniazd połączeniowych i wewnętrznego okablowania; również więc głośność systemu musi być przy tych porównaniach regulowana sposobem dotychczasowym.)
Rozpoczynamy od wspornika zębatki środkowej - czyli trzeciego potencjometru lub też innego stosownego elementu. W każdym bądź razie pojedynczego, odpada więc procedura przyporządkowania stronami. Porównujemy jedynie orientację "przód/tył" mocujących detali od strony frontu panelu: nakrętki i pod nią podkładki. Przy jednym z położeń ich obu "Patrycja" zabrzmi - poprzez system! - lepiej, a to w kategoriach dźwiękowych poprawnej kierunkowości, opisanych już wielokrotnie w tym blogu.
Następnie przyporządkowujemy dwa właściwe potencjometry stronom obudowy, przetykając je - jeszcze nie przykręcone - od tyłu otworów montażowych. Jeden na lewo, drugi na prawo, potem na odwrót - zalecane jest porównanie wielokrotne,
aż do uzyskania pewności, która z konfiguracji skutkuje lepszym brzmieniem systemu. Kryterium w tym przypadku to międzykanałowa koherencja: kanały prawy i lewy mają ze sobą współgrać, nie zaś przeciwko sobie walczyć. (Wnikliwy czytelnik domyśla się, iż pozornie identyczne potencjometry różnią się charakterystyką rezonansową i kierunkową swoich składowych detali, a w rezultacie wypadkowymi ich całości; istotne jest więc synergiczne dopasowanie do zróżnicowania akustyczno-elektrycznego stron pomieszczenia i systemu.)
I znowu odsłuch, tym razem przy mocowaniu od frontu potencjometrów nakrętek i pod nimi podkładek - na podstawie obu kryteriów powyżej opisanych. Najpierw kierunkowości - dla zdecydowania orientacji: "przód/tył" (obie pokładki i nakrętki możemy odsłuchać na tej samej pojedynczej ośce, potem ewentualnie na drugiej potwierdzić wybór). Następnie kryterium koherencji międzykanałowej - dla przyporządkowania również tych czterech części po dwie stronami...
Opisane procedury mogą wydać się drobiazgowe przesadnie, powtarzam jednak, że przyszłe brzmienie komponentu zależne będzie od takiej właśnie staranności na wszystkich etapach konstruowania.
Decydujące będą też odsłuchowy i porównawczy dobór okablowania oraz precyzja lutowania - wszystko to zaś wymaga łatwości dostępu do pinów lutowniczych potencjometrów, i to w naturalnym położeniu regulatora (każde jego przekręcenie skutkowałoby brzmieniem odmiennym). Oba aktywne potencjometry montujemy więc zwrócone pinami ku odsłoniętej górze naszej konstrukcji.
Etap końcowy to umieszczenie zębatek. Co do środkowej, pozycja jej jest zdeterminowana, osłuchujemy natomiast - nadal pasywnie i na "Patrycji" - przyporządkowanie stronami dwóch większych.
A także, co dotyczy już wszystkich trzech, orientację "przód/tył". Ta pożądana nie musi okazać się dla wszystkich trzech zębatek jednakową, jednakże ich budowa może narzucić konieczność ujednolicenia - tak, aby sprzęgały się wszystkie w jednej płaszczyźnie. Wybierzmy w takim razie takie ujednolicenie, które poskutkuje najlepszym kompromisem brzmieniowym całości.
Uwaga dodatkowa, iż na tym etapie zębatki powinny być jeszcze pozbawione bocznych śrubek dokręcających; ich dodatkowy wpływ rezonansowo-kierunkowy zakłóciłby słuszność decyzji wyborczych.
Przed finalnym zaś skręceniem synchronizujemy jeszcze orientację dookólną dwóch zębatek skrajnych - zarówno względem siebie, jak i z położeniem osiek potencjometrów. Racjonalne jest ustawienie tych ostatnich w pozycji wyjściowej skrajnej lewej (a więc głośności minimalnej), obu zaś zębatek gniazdami śrub dokręcajacych na "godzinę dwunastą". Wsuwamy następnie pomiędzy nie tak samo zorientowaną zębatkę pośredniczącą .
Dostępność wszystkich gniazd od góry ułatwi nam odsłuchy dalsze: najpierw wybieramy spośród trzech śrubkę najlepiej brzmiącą dla zębatki środkowej, następnie porównujemy brzmienie dwóch przyporządkowań - "prawa/lewa" - śrubek pozostałych...
Na koniec uwaga porządkująca, że o ile opis montażu potencjometrów - od frontu - został doprowadzony w ten sposób do końca, nie dotyczy to jeszcze - od tyłu - gniazd wtykowych.
Zakupione w ilości nadmiernej, oczekują cierpliwie na segregację; o której to dopiero w następnym odcinku. "Spiesz się powoli", "festina lente" - w łacińskim oryginale...
W tym kontekście dygresyjne wezwanie, byśmy nie marnowali czasu ewentualnej - bo nie dotyczącej nas wszystkich, na pewno jednak spośród nas części - przymusowej bezczynności, pandemią spowodowanej. Może czegoś się nowego nauczmy, może odkurzmy coś zapomniane! Choćby obce języki, czy przynajmniej porzekadła, cytaty - zwłaszcza, gdy treści ich aktualne...
Przykładowo "non omnis moriar", "nie wszystek umrę" - wnikliwy czytelnik podpowie.
Pandemia zbiera żniwo, do smutnego kontekstu więc to pasujące - ale zarazem pociesza, zapowiada bowiem przetrwanie...
Jeśli jednak komponenty i kable po mnie pozostaną, to czy docenią potomni ich ukierunkowanie? Jeśli pamięć o uczynkach dobrych, to także o takich, które niechby raczej zapomniane...
Tu pocieszy wnikliwy czytelnik, przypominając węższy sens oryginału: miał na myśli Horacy wyłącznie przetrwanie swojej twórczości pisanej, jej oddziaływania...
Zachowując jednak wszelkie proporcje ("toutes proportions gardées", co już nie po łacinie), czy da się to odnieść również do pisania blogu na temat kierunkowości w dziedzinie audio? - oto finalne pytanie...
Wnikliwy czytelnik wzruszy w odpowiedzi ramionami.
Komentarze
Prześlij komentarz