od pana Marcina:
89. YouTube i nietoperze 2.
Zarzut o snobizm jest absurdalny, użyłem AI do odczytania fragmentów z Waszego bloga, co myślę, że słychać, bo to nie jest mój głos. A mimo to, pisze Pan, że jest. Przyznam: rozbawiło mnie to, bo wynika z tego tekstu, że nie jest Pan w stanie odróżnić dwóch zupełnie różnych głosów, a twierdzi, że kierunkowość koszulki termokurczliwej na kablu zasilającym to jednak słyszy :) A że AI się "stopiło" bo nie zrozumiało języka, jakim się tu posługujecie, to wyszło "Kej-el-bi". Uznałem to za zabawne, więc to zostawiłem, nawet zresztą to opisałem na filmie. Ot cały zarzut o "snobizm". Dalej, skoro już o przeinaczeniach mowa: nie przedwzmacniacz a wzmacniacz i nie sugeruję – nie wiem skąd ten pomysł, finansowych powiązań. Naprawdę nie sądziłem, że to wymaga tłumaczenia, ale jeśli cokolwiek tam jest sugerowane, to Wasze wspólne, niezwykłe z panem Sulkiem twierdzenia. Bo widzi Pan, jak to jest, że autonomicznie nie wytworzyła się podobna grupa na przykład na Hawajach albo w Londynie? Nie zdaje się to Panu podejrzane, że jedynie osoby, które są w Pana bańce informacyjnej kierują się aż tak kontrowersyjnymi tezami? I tylko one? Ach, już widzę, o co chodzi! Trzeba było zgrabnie odbić argument, który nie padł i dowalić, że zarabiam na tym pieniądze. Owszem, zarabiam, ale całość przekazuję na cele charytatywne :) Kiedyś nawet umieszczałem dowody każdej wpłaty, ale wtedy podobni Panu mi zarzucali, że przekazuję te pieniądze na takie cele "dla poklasku" :) Podejrzewam, że gdybym tego nie napisał, i tu by taki "argument" padł ;) A jeśli się nie podobają reklamy, zawsze można zainstalować adblocka, niedosłyszące dzieci bardzo na tym nie zbiednieją :) Łyżeczki nawet komentował nie będę, na pewno Pan wie, co to hiperbola. Zarzut o bycie cenzorem? Matko Boska, przecież dwukrotnie jest podkreślone, że "to tylko tendencja" – raz sam to wypowiadam, drugi raz wprost w cytacie. I widzi Pan, cały czas mówi Pan, że wystarczy tylko sprawdzić, posłuchać. Okej, to ja mam pytanie – bo nie chcę już dalej czytać tego wywodu, skoro jest oparty o to, że Pan nie zrozumiał i że się Panu wydaje. Zdarza się, nie mam żalu. Czy brał Pan kiedykolwiek udział w prawdziwej podwójnie ślepej próbie/teście ABX? I czy gdybym taką próbę Panu zorganizował, gdzie jedyną różnicę stanowiłaby przez Pana określona koszulka termokurczliwa cechująca się kierunkiem lepszego i gorszego brzmienia, w ilu próbach na 10 poprawnie by Pan odgadł, która jest która?
Czy tę cechę brzmieniową da się zarejestrować i później odtworzyć? A jeśli tak – czy istnieje syntetyczny, obiektywny sposób, niepolegający na zawodnych zmysłach i "wydaje mi się", żeby to wszystko określić? Z tych wszystkich opisów wynika, że to, co Panowie słyszą, to polaryzacja sygnału, a tę sprawdzić bardzo łatwo. Bo widzi Pan, ja nigdzie nie twierdzę, że nie słyszy Pan tego, co Pan twierdzi, że słyszy. Przez ostatnie kilka lat przerabiałem już naprawdę wiele podobnych tez, i wszystkie je łączyła jedna rzecz – nie dało się ich obiektywnie zweryfikować. Tezy te padały, kiedy wyłączało się jeden zmysł – wzrok. Lub w inny sposób świadomość, co tak naprawdę w danej chwili jest odsłuchiwane. Kiedy osoba nie widziała i nie wiedziała, co testuje – jak to się w obiektywnych warunkach czynić powinno, nagle zdolności słyszenia na przykład wpływu zasilacza liniowego przy switchu sieciowym na dźwięk płynący z głośników w niewyjaśniony sposób znikały. A wynika to moim zdaniem z jednej bardzo ciekawej zdolności naszego słuchu – z konieczności przetworzenia sygnału dźwiękowego przez nasz umysł. I kiedy przez lata wypracowuje Pan sobie z kolegami, jak to pan ładnie ujął "z góry przyjęte założenia", na przykład o kierunku lepszego brzmienia, to naprawdę nie dziwię się, że Pan to słyszy. Bo słuchanie to proces angażujący świadomość. I na koniec zagadka, ale nie musi Pan odpowiadać. Jeśli słyszymy coś, czego nie potrafi zarejestrować nieznający uprzedzeń mikrofon to:
a) dowód na to, że nasz słuch jest od tego mikrofonu doskonalszy;
b) przesłanka, że to co słyszymy, zostało "zarejestrowane" już po kanale słuchowym
od Jurka:
Panie Marcinie, dzięki za komentarz - który jednak zdecydowałem się zacytować jako pełnoprawny wpis. Aby otrzymał pan tyle co ja czytelniczej uwagi. Też w formie wpisu odpowiem. Z całą, na jaką mnie stać, serdecznością, jednak z małym opóźnieniem, podejmuję bowiem na okres wielkanocny rodzinę, że zaś przybyłą z daleka, tym bardziej jej, nie zaś sprawom audio, muszę czas poświęcać. Porzuciłem zatem krótkotrwały zamiar, aby nasze wypowiedzi połączyć w tym samym wpisie - również bowiem pańska musiałaby wówczas poczekać. To zaś byłoby sprzeczne z wcześniejszą zapowiedzią, że argumenty pańskie opublikuję "niezwłocznie", każde zaś słowo w blogu odpowiada najszerszej prawdzie.
Jeśli zaś nie każde, to na skutek pomyłki albo luki pamięciowej. I o ile zatem we wpisie 49. użyłem określenia "pewne urządzenie lampowe", potem zaś w odpowiedzi na pański film nazwałem je przedwzmacniaczem, to może ma pan rację wytykając mi - aczkolwiek skąd pan wie? - że był to wzmacniacz. W takim przypadku dziękuję za życzliwe zwrócenie mi uwagi.
Przeczuwam natomiast, że posypią się wnet komentarze w tonie innym - jak pod pańskiem filmem. Ale chyba gdzieś tam w biblii jest coś o tym, że otrzymując cios w policzek powinniśmy nadstawić drugi.
Komentarze
Prześlij komentarz