od Jurka:
91. Robimy głośniki, PP, H, czeczota
Powracam do tematu zapoczątkowanego wpisem 70. i kontynuowanego poprzez 72., 73., 76., 77., 78., 82. (nieco zaś poczeka zapowiedziana publikacja wpisu "Potwór").
Czyli do podłączania głośników w procedurze, którą nazwałem "podstawową", PP. W odróżnieniu od "procedury totalnej", PT - obejmującej ingerencję we wnętrza.
Przypominam, iż nie wymagała tego kierunkowo prawidłowa i z egzemplarzami podobnymi brzmieniowo para głośników ATC SCM12 - służąca dlatego jako poglądowy przykład.
Również przypominam, że pozbawiłem je maskownic, terminalowych nakrętek i zworek. W takiej postaci, możliwie "gołe", ulokowane zostały, na podstawkach Target, w przestrzeni odsłuchowej mniejszego z moich referencyjnych systemów - oraz doń podpięte poprzez kabel Kimber 8TC.
W miejsce trzydzieści lat modyfikowanych "tabletek" Proac, przytwierdzonych do nich na stałe kabli Monster M1MkII oraz własnej roboty podstawek. Odłączone komponenty zostały z pomieszczenia usunięte, aby - nawet jako obiekty pasywne - odsłuchowych ustaleń nie fałszowały.
Po tylu przypomnieniach jeszcze jedno. Nie próbują te wpisy być drogowskazem: macie komponenty inne, innej słuchacie muzyki, słyszycie ją inaczej. Ale wystarczy, że coś tam zainspiruje do poszukiwań - po transformacji realiów - własnych; jeśli nie otworzy się nowa droga, to niech przynajmniej zaświeci lampka drogowa....
Oznakowanie modelu targetów mi nieznane, ważniejsze, że brzmieniowo harmonizują z głośnikami.
Problematyczność jednak usadawiania zapowiada już brak zgodności wymiarów płaszczyzn stykowych: ATC - 220x250 mm, górna zaś platform podstawek to kwadrat o boku 190 mm. Przy oczywistej symetrii niepodpartych marginesów bocznych, zalecałem w jednym z wpisów na taki przypadek zsynchronizowanie dwóch środków: geometrycznej głębokości platform oraz ciężkości głośników, ustalonego u ich spodu. Sytuację komplikuje jednak, iż ciężar nie jest w przypadku tego modelu targetów przenoszony w dół po pionie, lecz po skosie. Zamiast więc teoretycznych rozważań, wolałem eksperymentalne odsłuchy brzmienia przy różnych wysunięciach skrzynek ku przodowi.
Rezultat najlepszy: 41 milimetrach. I jeżeli któryś z czytelników byłby w posiadaniu tychże samych głośników i podstawek, to nie mam zastrzeżeń przeciwko popełnieniu przezeń plagiatu.
W przypadku komponentów innych konieczne byłyby eksperymenty własne. O ile jednak ustalenie dotyczyło będzie, co oczywiste, głośników obu, to dla precyzji procedury odsłuchowej korzystniejsze jest ograniczenie się do pojedynczego. Zatem lewy, na jemu dedykowanej lewej podstawce; też lewy kanał systemu i lewy stereofonicznego nagrania - tam z reguły większość stereofonicznej informacji. Co powtarzam po raz kolejny, tradycyjnie też doradzam "You and the Night and the Music" Patricii Barber. Istotnymi dla brzmienia okażą się różnice wysunięć nawet półmilimetrowe.
Oczywiste jednak, że głośniki nie zostaną posadowione raz na zawsze, lecz w użytkowaniu będą wielokrotnie zdejmowane - i zrozumiałym jest mój brak chęci każdorazowego od nowa pozycjonowania.
Niekoniecznie zaś gwarantowałoby powtarzalność tradycyjne użycie "spikes", kolców. Źle widoczne od dołu przy umieszczaniu głośników odgórnym, wbijane są często w punktach różnych - i aż przykro popatrzeć na niektóre obudowy od spodu. Co więcej, zagłębienia poczynione już przy inicjalnym posadowieniu uniemożliwiają przesuwanie głośników w trakcie odsłuchów porównawczych. Na koniec, wyrażałem już kilkukrotnie preferencję dla kontaktów całopowierzchniowych (akceptację natomiast śrub bez ostrego zakończenia na styku podstawek z ziemią uzasadniam mniej destrukcyjnym niż w przypadku kolców wpływem brzmieniowym, dodatkowo łatwością - przy ich wkręcaniu - doprecyzowania wysokości).
Za rozwiązanie zatem lepsze od kolców uznałem podkładki synchronizujące.
Głośnik będzie powtarzalnie umieszczany na identycznej z jego dolnymi wymiarami drewnianej płytce - ta zaś przytwierdzona nieprzesuwalnie do platformy podstawki, przy właśnie optymalnym wysunięciu. Stałość zapewni poczynienie w podkładce dwóch otworów zsynchronizowanych z im odpowiadającymi w platformie podstawki (w przypadku Target są aż cztery; jeżeli w waszej podstawce nie byłoby żadnych, moglibyście po prostu dwa przewiercić).
Wystarczyłyby wprawdzie tylko otwory w podstawce, poprzez nie zaś wkręcenie ku górze śrub - wolałem jednak uniknąć poszukiwań najlepiej brzmiącego w tej lokalizacji metalu. Wolę tutaj drewno; przetkam zatem przez zsynchronizowane otwory kołki - na wskroś od dołu i na płask z górą podkładki. Do zakupu w każdym magazynie budowlanym, najlepiej brzmią sosnowe o średnicy 8 mm. Czytelnik podniesie wprawdzie, że w przypadku śrub z metalu można by wyselekcjonować egzemplarze z właściwą kierunkowością. Jeśli jednak wypróbowałby kilka z paczki kołków, mógłby się przekonać, że kierunkowe są także one, a i również w ich przypadku można dobrać brzmieniowo najlepsze - indywidualnie dla każdej z czterech (po dwie dziury na podstawkę) lokalizacji.
Dlatego pozostawiam selekcję kołków na koniec - jako jeden z finalnych zabiegów strojących. Mógłbym wprawdzie w zamian zdać się na doprecyzowujący dobór synergicznych śrub odpodłogowych, tych jednak, odpowiedniej jakości, będę miał do selekcji mniej, kołków zaś całą paczkę.
Uogólnijmy: zachowajmy zawsze jak najwięcej naboi na ostatnią - i decydującą - bitwę!
I jeszcze szczegół, dbałość o który może być dla czytelników irytująca - pamiętajcie jednak, że o brzmieniu systemu decydują drobiazgi. Kiedy wyselekcjonowany kołek będzie już zanurzony w dwóch zsynchronizowanych dziurach, dolną jednak częścią dostępny uchwyceniu, będę nim dookólnie kręcił. Słuchając zarazem "Patricii" - przez odpowiedni głośnik na odpowiedniej podstawce - i wytężając uszy na najlepszą orientację kierunkową kołka poprzeczną (która to potem do oznakowania ołówkiem; sam zaś kołek może być finalnie w otwór drewnianej podkładki wklejony - oszczędną ilością wikolu)...
Najpierw jednak musiał zostać dobrany podkładek materiał.
Lite drewno wprowadziłoby selektywne podbicia częstotliwości przenoszenia głośników i mechaniczność brzmienia - choć różnorodnie w zależności od rodzaju, przykładowo odmienność dębu i sosny.
Brzmieniowo gdzieś między nimi płyta MDF, w branży audio popularna, aczkolwiek malejąco (jeśli użyć na półki, zalecałbym grubości 11 mm, po własnych odsłuchach porównawczych w przeszłości).
Ale i rozpięta jest skala przewag przedkładanej ponad nią sklejki liściastej. Zależnie od materiałów, ilości i układu słojów i sęków, pewnie i użytych klejów, na koniec od grubości. Jeśli zatem konstruujemy cokolwiek z tego materiału, ostukajmy w magazynie budowlanym sklejki rozmaitej grubości, reprezentatywne zaś kawałki umieśćmy potem dla odsłuchu pomiędzy głośnikami (czy też przed pojedynczym lewym odtwarzającym takiż kanał stereofonii).
Opukiwany egzemplarz gruby rezonuje podobnie jak lite drewno i MDF. W pomieszczeniu zaś odsłuchowym konsoliduje i oczyszcza brzmienie systemu, pozbawiając go jednak naturalnych rezonansów, wybrzmień i "powietrza", zarazem w efekcie komprymując muzyczną scenę, na niej zaś przesadnie eksponując instrumenty wiodące, dodatkowo potęguje identyfikowalność głośników jako źródeł dźwiękowych.
Na odwrót, sklejka cienka dodaje harmonii, tonalnego zrównoważenia, przestrzeni i "znikalności" głośników, jednocześnie ujmując dźwiękowi kontroli, szczególnie w dole skali; opukiwana rezonuje podobnie do kartonowej tektury...
Tu miejsce na wtręt - być może przypomnienie? - iż stosuję arkusze właśnie tektury jako zastępcze pokrywy dla niektórych moich komponentów. Mianowicie wówczas, gdy oryginalne metalowe rezonują zbyt jednorodnie - a i czasem, będąc wymiarami niesymetryczne, nie dają się zorientować w ich KLB. Oczywiście jednak, że i w tym przypadku o wpływie na brzmienie systemu przesądzają grubość i materiałowe subtelności - szczęśliwie pobliski ciąg sklepów wystawia puste kartony w ilościach dla eksperymentowania aż nadmiernych...
Wracając jednak do podkładek, przy mojej wprawdzie świadomości wszelkich uwarunkowań - gabarytowych i materiałowych - zdecydował inny kontekst.
Mianowicie podziewana brzmieniowo optymalna odległość od ziemi przetwornika nisko-średniotonowego SCM12, wysokość samej podstawki Target, na koniec potrzeba zachowanie marginesu dla unoszących śrub odpodłogowych. Zdecydowałem się, jako punkt wyjścia, na grubość - spośród w magazynie dostępnych - dziewięciu milimetrów.
Wracając do materiału, zacząłem raczej nietypowo - ale czemu nie poeksperymentować? - od płyty OSB. Ostukiwana brzmiała obiecująco, a i internetowy opis był zachęcający. Wióry połączone żywicami - wprawdzie syntetycznymi, podczas gdy wolałbym naturalne. Owe wióry jednak ponoć w 70 procentach tak samo zorientowane - co dawało nadzieję na wyrazistość KLB.
Oczywiście jednak, że obowiązkowa była też sklejka - skoro wychwalana w literaturze branży audio. Najbardziej z bałtyckiej brzozy - ale konia z rzędem za dowiedzenie się w magazynie budowlanym o szczegóły rodowodowe. Po prostu "sklejka liściasta". A więc - też po prostu - wybrałem poprzez pukanie spośród jednolitego wyglądu obiektów.
W pewnym innym jednakże przypadku nie było wyboru: na całym składzie tylko jeden jedyny egzemplarz.
Odmienność materiału od wyżej wymienionych łatwo widoczna na zamieszczonym zdjęciu: mnóstwo sęczków.
W magazynie nie posiadano wiedzy, co to za drewno - tyle, że liściaste. Identyfikację, a potem pozyskanie szczypty mądrości umożliwił jednak internet:
Drewno czeczotowe to nic innego jak materiał powstały w wyniku obrzęku pnia. Na drzewie tworzą się narośle, zgrubienia i wybrzuszenia, sprawiające, że układ włókien drewna i rysunek słojów ulega znacznej zmianie. Pod korą tworzą się zatem charakterystyczne wzory – plamki, niewielkie sęki, spiralne desenie. Takie drewno jest zdrowe, jednak o zdecydowanie zmienionej budowie(...) brzozy bywają dotknięte (takimi zmianami) stosunkowo często, jednak charakterystyczne zgrubienia pojawiają się również na topolach, jesionach, orzechach, kasztanach czy klonach(...)
Zapewne więc brzoza, ale niekoniecznie brzoza, nieważne, brzmienie ważne, posłuchajmy, porównajmy...
Najpierw jednak ustaliłem KLB: z osobna trzech zakupionych płyt o wymiarach 60x80 cm.
Umieszczone pomiędzy głośnikami rozbrzmiewającymi "Patrycją", przekręcałem w czterech możliwych kierunkach, a potem - już w tym samym - obracałem do góry spodem. I dopiero odpowiednio do najlepiej brzmiącej orientacji naniosłem na każdej z płyt obrys po dwóch prostokątów 220x250 mm - precyzyjne zaś wycięcie poruczyłem stolarzowi! Etapem następnym było przyporządkowanie w obrębie każdej pary egzemplarza prawego i lewego. Przy nadal "Patrycji", zaś głośnikach i podstawkach już uprzednio - jak pamiętamy - przyporządkowanych. I dopiero potem zabrałem się za porównywanie odsłuchowe materiałów, teraz już przy wykorzystaniu, oczywiście, również innych rozlicznych utworów.
Co do procedury, lepiej, żeby podkładki były każdorazowo pod głośniki podtykane, SCM12 są jednak ciężkie, skrzynki zaś wasze może jeszcze cięższe. W przypadku zatem trudności zdecydowania, a zatem porównań wielokrotnych, wstępną orientację zapewni umieszczanie odpowiednich podkładek - powtórzmy: kierunkowo zorientowanych i stronami przyporządkowanych! - bezpośrednio przed głośnikami. Już to daje wyobrażenie o wpływie danego materiału na brzmienie głośnika - w specyficznej z nim synergii.
Typowa sklejka liściasta ingeruje w brzmienie SCM12 w najmniejszym stopniu. Przypuszczam nawet, że w zestawieniu z innymi głośnikami sklejka taka mogłaby je w jakimś stopniu upodobnić do ATC, razem jednak z nimi eksponuje ich inherentne cechy w moim odczuciu nadmiernie.
Zasadniczo zachowana pozostaje tonalność, harmoniczne są jednak mniej melodyjne, tony najniższe nieco uwypuklone, nieco dudniące sprzężeniem z podłogą - zarazem zaś instrumenty będące ich źródłami niżej w obrębie scenie muzycznej zlokalizowane. Ta ostatnio zasadniczo zachowana, nieco jednak skomprymowana. To samo w odniesieniu do wybrzmień i ambience. Na koniec opisu, zasadniczo niezafałszowanemu rytmowi przydane zostaje nieco jednostajności; zwłaszcza w porównaniu z materiałami opisanymi poniżej jest nieco nudnawy...
Czeczota spłaszcza nieco wysokość sceny, zwłaszcza jej rozciągłość ku dołowi. Jednocześnie pomniejsza masę instrumentów tam zlokalizowanych, kładąc zarazem kres dudnieniu. Za to uwypukla rezonanse w średnicy i górze pasma, scena muzyczna rośnie w płaszczyźnie poziomej, zarazem rośnie subiektywne odczucie muzyczności, zróżnicowaniu ulegają rytmy. Jest tak, jak obrazuje zdjęcie: każdy z niezliczonych sęczków jest osobnym źródłem drgań, może i rezonansowych zafałszowań, zarazem jednak muzyki - w moim subiektywnym odczuciu i nazwaniu.
Reasumując, charakter tego materiału jest ATC przeciwstawny - może jednak to dobrze, może połączyć ogień i wodę?
Do tych rozważań dołączyła się obserwacja, że muzykując głośniki zniknęły jako obiekty z pokoju; pomyślałem jednak, że aż tak piękne nie są, po co mają przyciągać uwagę?
Pozostawała do wypróbowania płyta OSB. W kontraście do intensywności odsłuchów, opis będzie prosty: wszystkie cechy brzmieniowe gdzieś w połowie pomiędzy czeczotą a typową sklejką...
Dokonany wybór zdradzają tytuł i zdjęcie, dodatkowa informacja niepotrzebna. Natomiast nie zawadzi o tym, że sprawa się potem nieco skomplikowała - ale o tym już we wpisie następnym.
Komentarze
Prześlij komentarz