od Jurka:
105. Made in China
Wypada zrelacjonować ciąg dalszy opisanych w "104" wydarzeń. Stanowiący wprawdzie temat od poprzedniego odmienny, teraz mianowicie jakości zamiennych elementów wtórnej proweniencji.
Wyselekcjonowany jako najlepszy i optymalnie zainstalowany laser KSS 213C, będący chińską podróbką japońskiego oryginału, odtwarzał krążki CD początkowo świetnie. Wstępne odegranie "You and the Night and the Music" Patricii Barber wykazało prawidłowe "pchanie", tonalność, rytm oraz intonację, można było przejść do odsłuchów dalszych. Teraz już nie tylko testowych, ale mających zarazem sprawić przyjemność, a także - są pewne takie nagrania - sprowokować emocje.
Załadowałem na początek R. Straussa "Vier letzte Lieder" śpiewane przez Jessye Norman z towarzyszeniem Gewandhaus Orchester Leipzig pod batutą Kurta Masura. Perfekcja kompozytorska, wykonawcza i nagraniowa - jeśli zaś towarzyszy temu również odtworzeniowa, to z osoby jakości pod względem walorów duchowych przeciętnej staję się, słuchając, od razu lepszą. I stałem się lepszy.
Zechciałem następnie sprawdzić odtwarzalność krążków CD-R, wybór padł na moją własną kopię płyty: Jonas Kaufmann, "Verismo Arias", a z niej konkretnie na arię "Musetta! O Gioia Della Mia Dimora - Testa Adorata" z opery "La Boheme", nie jednak tej słynnej Pucciniego, lecz - pod tym samym tytułem - Leoncavalla. Nagranie zostało odtworzone - to już sukces pierwszy, na tym nie koniec jednak. I otóż utwór ów należy do pewnej kategorii (muszę się zastanowić, jaki tu wspólny mianownik, co mianowicie je wszystkie łączy, może skonsultuję IA ), kiedy to słuchając - pod warunkiem jednak odtworzeniowej perfekcji! - doświadczam odczucia patosu, podniosłości. Ogólnie, ale i w zakresie specyficznie mojej osoby. Przeciętnej także w jej wymiarze fizycznym - słuchając mam jednak wrażenie, że rosnę. I tak się stało również w tym przypadku, osiągnąłem wymiar dwumetrowy.
No i taki powiększony, duchem i wzrostem, przetrwałem przez dwa tygodnie, potem wróciłem do swojej przeciętności. Nie mogłem posłuchać nagrań stymulujących, nie mogłem żadnych, laser odtwarzać poprzestał. Nie znam się, więc i nie wiem, czy to skończyła się emisja, czy też z powodu jakichś innych wad inherentnych, niedoskonałości.
W obszarze niepewności znalazłem się także odnośnie planów decyzyjnych - w obliczu zaś determinacji, by zapewnić sobie usługi odtwarzacza Krell dalsze.
I otóż mógłbym z pozostałych mi laserów chińskich wyselekcjonować i zainstalować znowu najlepiej brzmiący, a w przypadku ewentualnej awarii znów kolejny; przysłowie mówi, że do trzech razy sztuka, no a właśnie sztuki trzy pozostały mi do wypróbowania.
Lub też kupić z internetu laser produkcji co prawda starej, ale nieużywany i oryginalny na pewno, na dowód czego nawet z wypukłym napisem "SONY". Szkopuł jednak, że drogi, a jeszcze przedrożony przez to, że wespół z także w stanie dziewiczym firmowym napędem, zupełnie mi zbędnym, razem zaś koszt taki, że miałbym za to sześć laserów produkcji znowu chińskiej, z których może któryś okazałby się w końcu w porządku...
Nawiazując do wpisu poprzedniego, oczywiste, że w przypadku posiadania lasera tylko pojedynczego nie byłoby możliwości przeprowadzenia selekcji - przy użyciu pętli uzwojenia detektora. Na szczęście jednak pozostają aktualne i są serdecznie rekomendowane wszystkie jej inne opisane w "104" zastosowania dalsze (także te - patrz "86" - rozleglejsze).
Smutna natomiast perspektywa, że w obliczu ustania produkcji pełnowartościowych części zamiennych skończyć się może powszechność użytkowania odtwarzaczy CD. Kiedy to w dodatku pliki internetowe cieszą się popularnością wśród audiofilów coraz większą - mimo ich jakości brzmieniowej zdecydowanie pośledniejszej...
Komentarze
Prześlij komentarz