60. Panoramicznie
Zbiegną się przypomnienia kilku wątków - i posłużą dokonaniu syntezy.
To tak jakby rzeczki i potoczki - tutaj: jednostkowe zalecenia, spostrzeżenia i próby interpretacji - zlewały się w podążający potem ku morzu nurt główny.
("Morzu syntezy" - takiego określenia chciałby użyć autor. Czy nawet, patetycznie, "iluminacji", w sensie osiągnięcia - jak w buddyźmie - stanu zrozumienia istoty rzeczy. Realizm nakazuje jednak przewidzieć sceptycyzm czytelników wielu. „Morze martwe” - powiedzą zwłaszcza ci spętani wiedzą teoretyczną konwencjonalną. W innej sytuacji jest autor, który nie dysponuje żadną… no, prawie żadną... najłatwiej jest zaś uwolnić się od tego, czego nie posiadamy.)
Na początek przypomnijmy, że głównym tematem dotychczasowych rozważań była kierunkowość. Praktyczne zaś porady dotyczyły prawidłowego orientowania przewodników prądu/sygnału o budowie symetrycznej, a więc „obracalnych”. Jak kable, oporniki, bezpieczniki, bipolarne kondensatory. A także dielektryków, przykładowo izolacji przewodów czy też koszulek termokurczliwych. Jak również symetrycznych mechanicznych elementów komponentów (przykładowo orientacja „przód-tył” pokryw).
Następnie zaś wszelkich elementów pomieszczenia odsłuchowego. W tym przypadku wymóg symetrii nie jest obowiązujący - na przykład przy orientowaniu poduszki lub książki (która to ustawiona grzbietem brzmienie muzyki w pomieszczeniu zagęści, rozproszy zaś w ustawieniu odwrotnym).
Porady dotyczyły też kwestii innych, między innymi naprężeń i rezonansów.
Przypomnijmy przykładowo zalecenie, aby połączenia gwintowane skręcać z siłą dla brzmienia muzyki optymalną. Czy też by wlutowując przewodnik pomiędzy dwa punkty układu nadać mu najpierw poprzez wyginanie kształt swobodnie owe punkty łączący; podobnie w przypadku układania kabli sieciowych i interkonektów pomiędzy gniazdami.
Przykładem kolejnym procedura nazywana w blogu „śrubkowaniem”: dobór wkrętów/śrub/nakrętek najlepiej brzmiących w danym punkcie - spośród mnogości egzemplarzy pozornie identycznych...
Aczkolwiek w tym ostatnim przypadku odsłuchowej oczywistości blog nie był w stanie wesprzeć wyjaśnieniem konkluzywnym. Kierunkowość nie może być przyczyną wyłączną, skoro nawet egzemplarze o wykazanej na detektorze jako identycznej brzmią odmiennie. Stąd robocza teza o dodatkowym wpływie odmiennych rezonansów. Nie można jednak wykluczyć innej jeszcze przyczynowości - skoro przykładowo w przypadku śrub skręcających wtyki kabli najlepiej brzmi orientacja nacięcia na główce poprzeczna do przebiegu prądu...
I to wykracza już poza potencjał eksplanacyjny autora. Może kwestie pola elektrostatycznego, a może… hm… imperatyw geometrycznego ładu w uniwersum - a więc i w jego wycinku bezpośrednio nas otaczającym?
Niniejszym wchodzimy w obszar ezoteryki - ale bywaliśmy tam już poprzednio.
Konstatując, na przykład, zmiany brzmieniowe koszulek termokurczliwych przy docięciach wielkości zaledwie nożyczkowego muśnięcia - wpływających jednak słyszalnie na przekaz muzyczny: tonalność, frazę, intonację…
Po prostu nie wszystko, co słyszalne, jest wytłumaczalne - nie tylko dla autora, ale i w ogóle na bazie wiedzy konwencjonalnej (przypomnijmy, że już Mickiewicza nie zadowalało „mędrca szkiełko i oko”)…
W części dotyczącej komponentów systemu audio porady powyższe stosowały się przede wszystkim do ich brzmienia w statusie aktywnym, a więc podłączonych do sieci i systemu audio - oraz: „grających”.
Wprowadzone zostało jednak również pojęcie „brzmienia pasywnego”, będącego atrybutem absolutnie wszystkich znajdujących się w przestrzeni odsłuchowej obiektów. Wpływają one na brzmienie systemu poprzez swoje właściwości materiałowe i konstrukcyjne oraz - co w blogu podkreślone szczególnie - przestrzenną orientację.
Występuje jednak zróżnicowanie.
W przypadku, przykładowo, wspomnianych poduszek i książek rola ich się na tym kończy (w interesującym nas kontekście, bo podeprzeć poduszką głowę i przeczytać książkę zawsze można, to ostatnie jest nawet pożyteczne).
Co innego w przypadku „grających”, przynajmniej jako ogniwa systemu, komponentów audio - wykazujących przez to potencjał brzmieniowy podwójny: zarówno pasywny, jak i aktywny.
Schodząc głębiej - w rozumowaniu i zarazem we wnętrza komponentów - to samo powiedzieć można o ich składowych elementach.
I było to dla autora od dawna oczywiste, że selekcjonując i orientując poszczególne elementy konstrukcji mechanicznej ingeruje zarówno w brzmienie danego komponentu aktywne, jak też w brzmienie muzyki w pomieszczeniu również przy tymże komponencie wyłączonym i odłączonym (nawet i od sieci zasilającej); po prostu poprzez jego w przestrzeni odsłuchowej obecność.
W odniesieniu natomiast do orientacji kierunkowej elementów składowych będących przewodnikami prądu/sygnału, owa druga rola nie była dotąd autorowi oczywista, ściślej: nie poświęcał jej dotąd namysłu.
Pod wpływem jednak ustaleń opisanych w „54. Bakterie” powróciły wspomnienia - zrelacjonowane we wpisie poprzednim.
Jak również pamięć zdarzeń opisanych niegdyś w „12. Uściślenia”. Wracając zaś do tego wszystkiego obecnie, rozszerzamy bazę dla zapowiedzianych na przyszłość wieńczących refleksji do maksymalnych, wręcz panoramicznych, rozmiarów.
Przypomnijmy, że w klubowym gronie zasililiśmy w przeszłości cały system audio ze spalinowej prądnicy - i jakość dźwięku była świetna. Płonne okazały się jednak nadzieje na uniezależnienie od kierunkowości domowej instalacji elektrycznej. Jakiekolwiek w niej podłączenia/wypięcia/zmiany biegunowości pozostawały w brzmieniu systemu - pomimo jego odseparowania - ewidentnie słyszalne.
Jeśli zdobyć się więc teraz na odwagę konkluzji, otacza nas zapewne - w naszych domostwach, a między innymi pomieszczeniach odsłuchowych - swego rodzaju pole energetyczne. O wyróżnikach jak dotąd nie wszystkich rozpoznanych, na brzmienie muzyki wpływających jednak ewidentnie.
(Zapewne i na kwestie inne - z zakresu fizjologii, psychologii, listę można by ciągnąć, to już jednak temat odrębny.)
I w tym miejscu fikcyjny podmiot narracyjny „autor” zastąpmy osobą realną moją własną: zdecydowałem się na eksperyment wieńczący, pora zaś rownież o tyle stosowna, iż przyszło mi właśnie modyfikować komponent kolejny…
Przypomnę tutaj procedury prawidłowego orientowania składowych części (patrz głównie wpis „32. Robimy kierunki”). Porównujemy orientacje alternatywne - przy elementach wlutowanych prowizorycznie, całym zaś komponencie podłączanym na momenty odsłuchów do systemu i sieci zasilającej. Lub też za pomocą „detektora” ustalamy KLB danego elementu poza komponentem, następnie zaś koordynujemy z wydedukowanym kierunkiem przebiegu prądu/sygnału w macierzystym punkcie układu; jednak także i tym przypadku kontrolujemy, dla sprawdzenia, brzmienie komponentu „aktywne”.
I zastosowałem procedury te przemiennie, dla kilku zaś elementów - i dla absolutnej pewności - nawet obie; ustalenia były zbieżne, prawidłowe orientacje elementów ponad wszelką więc wątpliwość oczywiste.
Zamiast jednak chwycić za lutownicę, umieściłem modyfikowany komponent w centralnej strefie pomieszczenia odsłuchowego jako obiekt pasywny i pozostając przy takim jego statusie - a więc nie podłączając go ani razu do systemu i sieci elektrycznej - ustalałem ponownie kierunkowość tych samych przeznaczonych do zainstalowania części. Odsłuchując zatem brzmienie systemu - udobitnijmy - bez jakiegokolwiek aktywnego udziału modyfikowanego komponentu!
Użyłem ponownie „Pawnshop” i „Patrycję” - tym razem jednak w stereo. Dwa głośniki, oba kanały wzmacniacza i kompaktu, cała armada kabli, w sumie pełno w pomieszczeniu sprzętu oraz - tak to interpretuję - energii. Akustycznej, elektrycznej, elektrostatycznej, jakiej jeszcze? - powtarzam, że dla pełni odpowiedzi brak mi kompetencji.
Wiem jednak, że ewidentnie słyszalne były preferencje dla wszystkich tych samych co poprzednio wybranych egzemplarzy śrubek, tych samych sił skrętu, tej samej orientacji pokrywy - itd.itp. Wszystko, co opisane powyżej - i wszystko to identycznie jak przy funkcji komponentu aktywnej. Między innymi zaś także preferencje dla takiej samej orientacji obracalnych elementów jak ustalona została wcześniej w tradycyjny sposób!
Implikacje są dwie. Po pierwsze asumpt do rozważań natury teoretycznej - i te kontynuował będę we wpisie następnym, przechodząc nareszcie do zapowiedzianej refleksji uogólniającej.
Po drugie konstatacja praktycznej przydatności: procedura taka eliminuje potrzebę jakiegokolwiek - szczególnie zaś ważne, że także wielokrotnego - włączania komponentu w trakcie modyfikowania.
Wprawdzie również przy podejściu tradycyjnym możemy nie tylko ustalić poza nim KLB indywidualnych elementów, ale też dokonać selekcji spośród wielu egzemplarzy (przypomnijmy bowiem, że każda część składa się z „podczęści” o różnej kierunkowości, KLB zaś całego elementu jest ich wypadkową). Przy docelowym jednak podłączeniu dochodzą interakcje z wektorami kierunkowości całego systemu oraz otoczenia akustycznego, hierarchia jakości może okazać się zatem odmienna. Dla jej więc ostatecznego ustalenia konieczne dotąd było wielokrotne aktywowanie komponentu.
Tym bardziej w przypadku dobierania części symetrycznych dla obu kanałów; dochodzi bowiem kwestia ich interakcji - i poszukujemy już nie tylko elementów najlepszych, ale też ich optymalnej kombinacji.
Zobrazuję to na przykładzie komponentu akurat modyfikowanego, przedwzmacniacza lampowego…
Albowiem: a niech tam, przy dalszej mojej preferencji dla tranzystora, niechby przynajmniej jedna, przynajmniej dla porównań, „lampa”!
Pomijając teraz ten cudzysłów - i przechodząc od określenia technologii do produktu - na wyjściu potrzebowałem ich dwie, na kanał po jednej ECC83, do wyboru zaś spośród siedmiu posiadanych egzemplarzy. Wyboru mającego zapewnić nie tylko przyzwoitą jakość każdej ze stron systemu, ale też ich optymalną koherencję. Wyselekcjonowane egzemplarze miały tak wpłynąć na wektory brzmieniowe kanałów komponentu i całego systemu (dając im, w zależności od potrzeb i mówiąc obrazowo, prztyczka lub „kopa”), aby upodobniły się one w maksymalnym stopniu. We wszelkich możliwych aspektach brzmieniowych: tonalności, fazy i frazy oraz właściwości przestrzennych; co wszystko jest warunkiem prawidłowej stereofonii.
Rzecz więc, powtórzmy, nie tylko w wyborze dwóch spośród siedmiu ECC83 najlepszych, ale zarazem optymalnego tandemu.
Rozważmy zaś ilość możliwych kombinacji.
O ile się znam na matematyce - a się nie znam! - siedem silnia podzielone przez iloczyn dwa silnia i pięć silnia, czyli 5040 podzielone przez 240, czyli 21. Dodajmy jeszcze porównania wielokrotne, dla upewnienia.
Każdorazowo zaś musiałbym komponent włączać i wyłączać - co ponoć nie jest to procedurą w życiorysie lampy pożądaną.
Te więc moje są mi wdzięczne, że optymalną ich konfigurację dobrałem odsłuchując przedwzmacniacz w trybie pasywnym, nie przepuszczając więc przez lampy ani razu prądu...
Pora na konkluzje.
Istota pola energetycznego towarzyszącego odtwarzaniu muzyki poprzez systemy audio w naszych odsłuchowych pomieszczeniach jest nie do końca zrozumiała, oddziaływania są jednak ewidentne. I choć zapewne nie doświadczamy wszystkich, to przynajmniej te powyżej opisane mają dla nas praktyczne zastosowanie.
Sięgnijmy po metaforę dla ułatwienia jego opisania: dobór części komponentu porównajmy do układania puzzli. Na planszy z naniesionymi konturami - gdzie w każdym miejscu pasuje element tylko jeden, i to tylko w zdeterminowanej orientacji. O ileż łatwiejsze staje się jego dopasowanie - niż gdyby wyłącznym źródłem informacji był widoczny nań obrazek!
Wnikliwy czytelnik podniesie jednak kwestię zależności takich wskazówek od jakości układu odniesienia, a więc systemu i pomieszczenia. W przypadku bowiem ich niedoskonałości, problematyczna byłaby również wartość uniwersalna nowego komponentu - do nich wszak dostrojonego. Na szczęście nie jest tak w moim przypadku - a i mam nadzieję, że nie dotyczy to nikogo, kto stosował się do wcześniejszych porad blogu.
Tenże wnikliwy czytelnik skonstatuje również oczywistą obukierunkowość interakcji.
I postawi tezę, iż wprowadzenie do przestrzeni odsłuchowej jakiegokolwiek nowego komponentu w statusie pasywnym daje wystarczającą wiedzę na temat jego jakości. Czyli, mówiąc najprościej, wystarczy wstawić, nawet nie włączając, by poprzez reakcję dźwiękową systemu przewidzieć - „usłyszeć” domyślnie - późniejsze brzmienie komponentu aktywne.
I częściowo będzie miał czytelnik rację.
Mianowicie odnośnie właściwości tonalnych, dynamicznych i frazowych, przede wszystkim zaś fazowych. Muzyczność to jednak również coś tam więcej, choćby niedefiniowalnego, a ocena tego będzie możliwa dopiero po nowego komponentu włączeniu.
No, ale przecież w tym celu został przez nas kupiony…
Komentarze
Prześlij komentarz