Posty

Wyświetlanie postów z 2021
Obraz
od Jurka: 77. PP, E, możliwości Zacznijmy od końca wpisu poprzedniego: podłączyliśmy oto parę wejść.  Jeśli mamy szczęście, to jedyną. Tak byłoby na pewno niegdyś, niezależnie od ilości "dróg" głośnikowych. Bowiem to konstruktor i producent projektowali i wykonywali wszelkie zespolenia. We wnętrzu. Na zwrotnicy lub luźnymi przewodami.  To oni troszczyli się o brzmienie łączników, a w rezultacie tonalność poszczególnych sekcji i koherencję brzmieniową zespolonej całości.  Potem jednak zadaniem tym zaczęto obarczać użytkowników, łechcąc przy tym ich ambicję, że uczestniczą w modnym trendzie -  oraz łudząc, że osiągną brzmieniową nirwanę. Multiplikacja gniazd wejściowych prowokuje mianowicie do tzw. bi-, ewentualnie nawet triwiringu, użycia dla każdej sekcji osobnej pary kabli głośnikowych.  W najczęstszym przypadku jedna z nich dedykowana jest zasilaniu przetwornika nisko-średniotonowego, druga wysokotonowego (choć zdarzają się kombinacje odmienne, np. w trójdrożnych Dunlavy je
Obraz
od Jurka: 76. PP, D, gniazda dolne Kiedy zamknięty już cykl dotyczący regulatora, pora powrócić do optymalizacji głośników.  Przypomnijmy, że poprzez poczynania wyłącznie zewnętrzne, określone jako "procedura podstawowa".  Bez natomiast otwierania i ingerencji we wnętrza oraz bez przekierunkowującego przepalania elementów terminali i zwrotnic - którą to procedurę nazwałem dla odróżnienia "totalną". I którą w przyszłości opiszę - jeżeli sprzyjać będą okoliczności. Również okoliczności, wcześniej zrelacjonowane, zdecydowały o doborze przykładowej pary głośników.  Natomiast oczywiste, że działania podobne stosowne będą również przy egzemplarzach innych. Aczkolwiek szczegóły konstrukcyjne mogą być odmienne - wówczas zaś przewodnikiem musi być rozumowanie indukcyjne i zdroworozsądkowe. Oraz inspiracja wcześniejszymi treściami blogu.  Przede wszystkim ideą prawidłowej kierunkowości, w przypadku zaś elementów systemu stereofonicznego - co odnosi się między innymi do głośni
od Jurka: 75. Przerwa na książki... ... czyli wpis niezupełnie poważny i przeczytania godny - a zarazem niekoniecznie czytelników głodny. Dwie spośród moich lektur ostatnich dają się powiązać z  niedawnymi wątkami blogu.    W opowiadaniu Murakamiego z najnowszego zbiorku narrator i zaprzyjaźniona kobieta adorują kompozycję fortepianową Schumanna "Karnawał": wspólnie uczęszczają na wykonania koncertowe, a przede wszystkim przesłuchują i oceniają rejestracje na płytach CD. Przy czym ona preferuje nagranie Michelangelego - na Angel, on Rubinsteina - na RCA... Co do mnie, wolę pierwsze, bardziej w  duchu romantyzmu, tutaj - skoro to Schumann - stosownym, ocena to jednak na podstawie youtube, nie bardzo więc miarodajna. Posiadam natomiast tylko nagranie Sequeira Costy, na winylu Supraphonu - które to, nawiasem mówiąc, jako podkład pod pisanie rozbrzmiewa właśnie poprzez mój system... O ten mniejsza, istotny natomiast system kobiety służący odsłuchom tych dwojga; autor wylicza &quo
od Jurka: 74. Część 8.  Finis opus coronat, powie wnikliwy czytelnik, przed nami zaś istotnie decyzje dotyczące połączeń ostatnich: plusów i minusów wyjścia. Kwestie wyboru materiału oraz kolejności instalowania; rozważmy je z osobna. Co do pierwszej, punktem wyjścia winien być dźwięk kabla wcześniej zastosowanego dla połączeń wejściowych (ewentualnie kabli dwóch, jeśli dla plusa i minusa użyliśmy odmienne); odświeżmy pamięć słuchając raz jeszcze "Patrycji", przy krokodylkach detektora podpiętych w adekwatnych punktach konstrukcji. Ewentualnie pozwalających, przy odpowiednim ustawieniu pokręteł, na dodatkowe przejście sygnału przez  wnętrza potencjometrów, gniazda CINCH i połączenia lutownicze - ocenimy charakter brzmienia całej konstrukcji (w jej dotychczasowym stadium). W efekcie zaś możemy zdecydować się na jego utrzymanie - lub też na kolejne korekty, właśnie poprzez dobór okablowania wejściowego.  Tego samego dla plusów i minusów  - abo też produktów odmiennych.  W tej s
Obraz
od Jurka: 73. PP, C, ile nad ziemią Wątek doboru podstawek zakończyliśmy stwierdzeniem: "indywidualizujmy" – jego sens zaś taki, że uwzględnijmy specyfikę sytuacji. W przypadku większości zestawów głośnikowych nie jest ona jednoznaczna, zawsze można jednak  stwierdzić tendencję; posłużmy się skrajnymi przykładami.  Produkty firmy Spendor charakteryzują się brzmieniem fabrycznym, które to niewiele upiększyć zdołają podstawki; mogące natomiast spowodować - teraz słowny nowotwór - "przehollywoodowanie". Wymagajmy więc raczej kiełznania przesadnej miękkości, redukcji ewentualnych brudów, poprawy dynamiki, w kategoriach zatem konstrukcyjnych: szczególnej integralności i solidności. Na biegunie przeciwnym, znów przykładowo, dla surowszego - i znów przenośnia: jak czarno-biała fotografia - brzmienia ATC czy Proac dodatkowa "muzyczność" podstawek jest pożądana; to sprowadza je nieco do roli towarzyszącego instrumentu. Mniej liczy się techniczna integralność; bardz
od Jurka: 72. PP, B, podstawą podstawki Zanim zajmiemy się głośnikami jako przetwornikami elektroakustycznymi, rozważymy najpierw ich interakcje brzmieniowe z podstawkami - ale również to trochę później. Na samym bowiem wstępie, i to właśnie w niniejszym wpisie, potraktujemy jedne i drugie jako po prostu wprowadzane do pomieszczenia odsłuchowego meble.  Kontynuując zarazem i podsumowując rozważania na ten temat w "63. Część 2." i "35. Alicja w pomieszczeniu". Pokój to konglomerat drgań, tłumień, rezonansów oraz - interesujących nas w tym blogu najbardziej - wektorów kierunkowości. Zarówno elementów konstrukcji, jak i przedmiotów ulokowanych w jego kubaturze.  Począwszy od zastosowanych materiałów budowlanych (przykładowo cegieł czy zbrojeń betonu, kabli, podłogowych desek czy też klepek parkietowych). Na większość tego - i w większości przypadków, jeżeli nie budowaliśmy domu sami - wpływu nie mamy. I jedynie dostosowujemy do zastanej sytuacji niektóre nasze decyzje.