od Jurka:
71. Część 7.
Jako się rzekło w poprzedniej części, pierwszy odcinek wewnętrznego okablowania, ewentualnie dwa pierwsze, wybrać możemy arbitralnie, dopiero zaś poprzez selekcję kolejnych modyfikować brzmienie - aż po pożądane.
Propozycja więc na dobry początek: Cardas 15.5 awg, w katalogach opisywany jako chassis wire (lub hook-up wire), dostępny przykładowo w kanadyjskim wysyłkowym "Parts Connexion", może jednak również gdzieś bliżej - albo też jest naszym faworytem kabel inny. Niechby jednak pozwalał na różnorodne korekty brzmieniowe (przy czym, przykładowo, łatwiej będzie dodać muzyczności, aniżeli odjąć brudu czy też nadmiaru wybrzmiewania). 15.5 awg opisałbym jako przewód nadzwyczaj czysty, dynamiczny, szybki i dobrze frazujący; aczkolwiek w kwestiach kierunkowości, otwartości i melodyjności nie tak przekonywujący jak niektóre inne - mogące jednak skompensować jego deficyty, jeżeli odpowiednio jako następne dobrane.
Na parę łączników pierwszą pomiędzy plusami wejść kanałów i odpowiednimi potencjometrami wystarczyłoby poniżej czterdziestu centymetrów, zamawiać jednak trzeba - o ile pamiętam - okrągłą liczbę stóp (feet), zakupmy więc pełne dwie.
Lub też zdecydujmy się na trzy, jeżeli tenże sam kabel poprowadzimy, jako parę drugą, również wstecznie od potencjometrów do wejściowych minusów; także w tym przypadku droga ku różnorodności poprawek brzmieniowych pozostawałaby otwartą.
Opcjonalnie możemy już na drugim etapie dokonać pierwszej korekty: dodać już teraz substancji, spokoju oraz bardziej oczywistej kierunkowości ("pchania") - aczkolwiek kosztem mniej ekspresyjnego frazowania. Sprawiłby to, zakupiony z tego samego źródła i także dwustopowej - również teraz w nadmiarze - długości, Cardas 11.5 awg (domyśla się zaś wnikliwy czytelnik, że przewody na pary trzecią i czwartą dobieralibyśmy później odmienne).
Przed przystąpieniem do dzieła upewnijmy się, że potencjometry zostały zainstalowane pinami ku górze, jak na wcześniejszych zdjęciach - gwoli dostępności; uzupełnijmy teraz, że tylko przy takiej orientacji prawidłowa będzie numeracja pinów w opisie dalszym: od pierwszego do trzeciego, licząc od lewej strony.
Na stole warsztatowym niechaj znajdą się w gotowości krokodylki "detektora" (opisanego w trzecim odcinku blogu), zaś "Patrycja" w źródłowym dlań odtwarzaczu kompaktowym (konkretyzując raz jeszcze, chodzi tu o lewy kanał utworu "You & the Night & the Music" z krążka P. Barber "Modern Cool").
Również w pogotowiu wtyk CINCH o kierunku lepszego brzmienia (KLB) plusowej tulejki ku środkowi urządzenia, minusowej zaś otoczki ku zewnątrz. (Wtyk niekoniecznie wysokiej jakości, nie posłuży bowiem ocenom absolutnym, lecz porównawczym, choćby więc nawet proweniencji zza Wielkiego Muru, byle perfekcyjnie ukierunkowany.)
Następnie kolba lutownicza 60W (preferowana jako stacja - i czas już najwyższy w jej zakup zainwestować); przyda się także pomocnicza "trzecia ręka", urządzenie podtrzymujące.
I na koniec tej przygotowawczej wyliczanki: zasób cyny Stannol (opis w "5. Jaka cyna"), na tym etapie stosownej najbardziej (zanim dla finalnego nastrojenia sięgniemy również po spoiwa inne).
Zakupioną długość Cardasa 15.5 awg odizolowujemy na końcach po pół centymetra, odsłaniając spod teflonowej izolacji przewód licowy. Oszczędźmy sobie oskrobywania z osobna poliuretanowej emalii na poszczególnych nitkach, spalmy ją kolbą i hojną dawką Stannola; automatycznie zakończenia zostaną ocynowane. Przy pomocy "Patrycji" i detektora ustalamy kierunek lepszego brzmienia całości, oznakowujemy początek, mierząc odeń odcinamy oba pierwsze kawałki połączeń. Jeżeli uwzględniliście porady dotyczące rozmieszczenia elementów w obudowie, wymiary wyniosą 16 cm dla kanału lewego, 21 cm dla prawego.
(Oczywiste, że przy każdorazowym odcinaniu przenosimy dalej oznakowanie początku KLB, nowo powstałe zaś zakończenia też odizolowujemy i cynujemy. Dodatkowo trzy argumenty w odpowiedzi purystom, którzy woleliby zachować długości dla obu kanałów identyczne. Po pierwsze, przyjęta musiałaby być owa większa, dla jednego z kanałów byłaby wszakże ekscesywną, wprowadziłoby to we wnętrzu mętlik. Po drugie, ewentualne różnice brzmieniowe możemy skompensowane ilością cyny. Po trzecie, przy okablowywaniu gniazd wyjściowych proporcje zostaną odwrócone; długości sumaryczne okażą się w efekcie równe.)
Pierwsze dla tej konstrukcji zespolenie lutownicze wykonujemy - na razie jako prowizoryczne i oszczędną, do późniejszego skorygowania, ilością cyny - pomiędzy oznakowanym początkiem KLB krótszego odcinka (16 cm) i plusowym pinem wejścia lewego kanału. Tak układając przy tym naturalny łuk przewodu (pochodzącego ze szpuli i przez to wygiętego), aby drugi jego koniec znalazł się w pobliżu pinu 1. lewego potencjometru. Do gniazda wsuwamy wtyk CINCH, do jego zaś pina plusowego dołączamy początkowy krokodylek pętli odsłuchowej detektora. W krokodylek końcowy ujmujemy pin 2. potencjometru, jego zaś pokrętło (w naszej sytuacji dwa sprzężone) ustawiamy w skrajnej prawej pozycji. Pozwoli to na przepuszczenie sygnału poprzez wnętrze - pod warunkiem, oczywiście, zwarcia pinu 1. z jeszcze swobodną końcówką kabla.
Na poglądowym zdjęciu wszelkie połączenia lutownicze widnieją jako już dokonane; w miarę możliwości poprzesłaniałem je maskująca taśmą, czerwoną kropka oznakowałem punkt opisywanej aktywności. Jej zaś sens to ustalenie optymalnego punktu styku; z łatwością wychwycimy różnice brzmienia "Patrycji" - w zależności od tego, z jaką kabelek kontaktuje się płaszczyzną. Wewnętrzną czy też zewnętrzną - może zaś z czubkiem pina?
(Inna byłaby procedura, gdybyśmy potencjometr wcześniej przepalali - dwuetapowo, patrz "39. Pasywka"; lutowalibyśmy następnie w punkcie wcześniejszego podłączenia obwodu Duotecha. Na mocy przyjętego jednak założenia - patrz "62. Część 1" - urządzeniem tym nie dysponujemy.)
I tak właśnie precyzyjnie zlokalizowaną - przyda się "trzecia ręka" - końcówkę przewodu lutujemy; ilością cyny nieprzesadną - baczymy bowiem, aby nie przegrzać wnętrza potencjometru.
Wnikliwy czytelnik przypomni wprawdzie wpis "6. Cynowe kompozycje", zeń zaś wzmiankę o pozytywach brzmieniowych mieszania cyn, dozowania ilości materiału i kształtowania spoiny. To pierwsze na razie nieistotne - w tej fazie użytkujemy wyłącznie Stannol. Natomiast aspekty drugi i trzeci zachowują ważność - dopiero jednak, kiedy zainstalujemy już bliźniaczy łącznik dla kanału prawego i brzmienie obu porównamy. I dopiero traktując to lepsze jako punkt odniesienia, postaramy się doprowadzić do międzykanałowej identyczności, poprzez lutownicze korekty - od drugiej jednak strony przewodu.
Powracając do - jak dotąd prowizorycznych - połączeń z pinami plusowymi gniazd wejściowych. Również i tutaj dokonujemy - przy rozgrzanych cynie i metalu - ewentualnych przesunięć, poszukując odsłuchowo punktów najlepiej brzmiących, po ich zaś ustaleniu zapobiegamy poruszeniom wspomagając się, również i teraz, "trzecia ręką".
Działamy przy tym na zasadzie cyrkla: poprawiamy połączenie gorsze, aby dorównało lepszemu, jeśli je zaś jakościowo przewyższy, odwracamy kolejność - aż po usatysfakcjonowanie zarówno finalnym brzmieniem obu, jak i stopniem ich podobieństwa.
Wnikliwy czytelnik będzie miał przy tym jasność, że dzięki opisanej drodze przebiegu testowego sygnału kompensujemy zarazem odmienności brzmieniowe we wnętrzu potencjometru - wszak nieprzepalonym...
Te same pryncypia odnoszą się do instalacji łączników następnych: pomiędzy minusami obu wejść i pinami 3. potencjometrów; opiszę natomiast różnice.
Długość przygotowanych odcinków wyniesie obecnie 18 cm dla kanału lewego i 23 cm dla prawego. Początki KLB obu znajdą się teraz od strony potencjometrów; zaś odizolowujemy je (i cynujemy) na długości w tym przypadku większej: pełnego centymetra.
Dalszy opis postępowania dotyczy łączników w kanałach obu, dla prostoty jednak sformułowań (uniknięcia stałego użytku liczby mnogiej) odniosę je do pojedynczego.
Montaż zaczynamy od strony przeciwnej - i od dołu obudowy - przylutowując, znowu na razie prowizorycznie, koniec KLB przewodu do spodu minusowego korpusu gniazda wejścia (lub też - jeśli je zachowaliśmy - wyselekcjonowanego kierunkowo i zorientowanego końcem ku dołowi uszka lutowniczego). Do tegoż gniazda wsuwamy opisany powyżej wtyk CINCH, do jego zaś pina minusowego podłączamy krokodylek końcowy detektora. Obwód testowy dla odsłuchów "Patrycji" zamykamy tym razem ujmując w krokodylek wejściowy pin 2. potencjometru, a jego pokrętło ustawiając w pozycji skrajnej lewej, na koniec zaś zwierając ów odizolowany - i o centymetr odległy od skraja! - segment przewodu z pinem 3. potencjometru. I znowu: ustaliwszy optymalną lokalizację, lutujemy ilością cyny oszczędną.
Sam zaś początek przewodu - zarazem początek KLB - pozostawiamy na razie swobodnie sterczący. W przyszłości zostanie doń dołączony koniec KLB przewodu minusowego wyjścia. Sens taki, aby nie musieć lutować ponownie na tymże samym 3. pinie, ryzykując naruszenie wcześniejszego połączenia - a więc i rozstrojenie brzmienia obwodu minusa wejściowego...
To przyszłość, na razie brzmienie owo musimy najpierw nastroić; wnikliwy czytelnik domyśli się, że i tym razem powracamy w tym celu do prowizorycznego połączenia z drugiej strony: w tym przypadku końcówki minusowego przewodu i korpusu gniazda wejścia.
Wszystko dalej, jak wyżej: również porównanie brzmień łączników w obu kanałach, poprawianie gorszego aż osiągnięcie satysfakcjonującej jakości i podobieństwa obu. Różnica zaś to uciążliwość obracania przy tym obudowy - przy komplikującym podłączeniu jednego z krokodylków od góry, korekcyjnym zaś lutowaniu od spodu)...
Uwaga uzupełniająca, iż w miejsce zapowiedzianej procedury dalszej wnikliwy czytelnik zaproponuje zapewne inną.
Miast lutować do pinu nr 3 potencjometru osobno przewody minusów: wejściowego i wyjściowego - albo też jeden z nich do kikuta drugiego - można by przeprowadzić je w pojedynczym odcinku. Wprawdzie dłuższym; eliminacja połączenia lutowniczego byłaby jednak dla brzmienia korzystna. Umożliwiałaby zaś to identyczna powrotna orientacja KLB obu minusowych odcinków: od wyjścia regulatora do jego wejścia.
I będzie czytelnik miał rację - i rozwiązanie takie przy którejś z konstrukcji wcześniejszych wypróbowałem.
Lokalizacja odizolowanego segmentu takiego wspólnego kabla - i zarazem punktu lutowania - przypada wówczas (aczkolwiek dla kanałów nieco odmiennie) gdzieś w okolicy połowy; są jednak problemy z jej dokładnym wstępnym ustaleniem, a potem z niepożądanymi - zarazem szkodliwymi dla brzmienia - wygięciami i naprężeniami przebiegu; stress ten przenoszony jest także na pin potencjometru.
W dodatku rozwiązanie takie zubożyłoby możliwości wpływu na ostateczne brzmienie konstrukcji - poprzez potencjał dostrojeniowy łączników położonych dalej. Pozostałby - na kanał - tylko jeden; przy naszym zaś podejściu mamy jeszcze dwa.
Do dalszej dyspozycji - i dalszego opisania.
Komentarze
Prześlij komentarz