od Jurka:

28. Valhalla - przypomnienia

We wpisie „Zstępuję do Valhalli” wyraziłem niepełne usatysfakcjonowanie brzmieniem mojego Linna - i rozważyłem opcje wymiany zasilacza, decydując się jednak pozostać przy obecnym. Postanawiając wszakże pogrzebać w nim po latach ponownie; w przekonaniu, że ingerencja poprzednia nie była wystarczająco radykalna. 
Jako zaś przedsięwzięcie obecnie pierwsze, brzmieniową poprawę przyniosło już skonstruowanie nowego kabla zasilającego, zrelacjonowane we wpisie „Valhalla plus Kimber Plus”. 
Zaproponowana w nim również została dodatkowa procedura oceny brzmienia komponentów: nie tylko jako aktywnych źródeł, ale także jako pasywnych dodatków do sieci - przy muzyce płynącej z podłączonego równolegle innego źródła. 
W konkretnym przypadku był to odtwarzacz kompaktowy, zasilany z podwójnego gniazda ściennego Kopp - podczas gdy w bliźniacze wyjście wpięty został najpierw cały, a więc łącznie z silnikiem, gramofon, potem zaś tylko wymontowana zeń Valhalla. Ocena zaś wpływu pasywnie dodanego komponentu na dźwięk całego systemu pozwala - taka była teza wpisu - wnioskować również o jakości brzmieniowej  w jego właściwej, aktywnej, funkcji.
Na marginesie - i wychodząc naprzeciw domniemaniom wnikliwego czytelnika - stwierdźmy, że ów pasywny wpływ jest w przypadku podłączania do różnych w mieszkaniu gniazdek sieciowych subtelnie odmienny. Możliwe jest jednak wyabstrahowanie oddziaływania uśrednionego, dany komponent charakteryzującego. 
I ono właśnie zamanifestowało się również wtedy, kiedy Valhallę - z jej nowym kablem sieciowym - podłączyłem następnie, również pasywnie, do wolnego gniazdka listwy na moim stole warsztatowym.
Pierwszym powodem takiego przemieszczenia była niemożność dokonania zamierzonych modyfikacji na podłodze pod gramofonem, w pozycji w dodatku leżącej (choć, mówiąc żartobliwie, dla pojęcia „Valhalla” adekwatnej). 
Drugim natomiast, uzyskanie możności sprawdzenia kierunkowości - jak i ogólnej dźwiękowej jakości - poszczególnych elementów zasilacza. Po jego odłączeniu, oczywiście, z sieci, zaś  przy wpinaniu badanych części do zlokalizowanego na tymże stole detektora kierunkowości - opisanego w odcinku „Detektor”.
Powtórzmy, że źródło muzyki stanowi tutaj lewy kanał odtwarzacza kompaktowego, a krokodylki detektora wmontowane są w przebieg  plusowego przewodu prowadzącego do pojedynczego głośnika (całość zaś wyoptymalizowana pod kątem kierunkowości: odtwarzacz, wzmacniacz, połączenia i głośnik).
Podwaja to możliwości brzmieniowej oceny - i daje swobodę wyboru jednej lub obu z opcji. W zależności od konkretnego kontekstu - a i rodzaju modyfikowanego komponentu.
Porady bowiem poniższe nie muszą odnosić się wyłącznie do Valhalli (zapewne posiadają czytelnicy gramofony i zasilacze inne, może - gratuluję! - lepsze) - i dają się zastosować dla „tuningu” komponentów wszelkich. 
Stąd też niektóre wzmianki wykraczały będą poza konkretny kontekst, jako zaadresowane uniwersalnie. Wszystkie jednak zaczerpnięte z praktyki, i jako takie rzetelne. 
I tylko w jednym aspekcie element fikcji wydaje mi się pożądany: nie będę specyfikował - byłoby to dla meritum zbędne - które z modyfikacji zasilacza zostały dokonane już w przeszłości, które zaś dopiero obecnie…

Skoro zaś porady uogólniamy, to zacznijmy od stwierdzenia, że również w przypadku komponentów, dla których zasilania - jak Valhalli - wystarczą kable przewodzące wyłącznie fazę i zero, pożytek dźwiękowy może przynieść zastosowanie trójprzewodowych (a więc także z przewodem ziemi). Mianowicie dodanie substancji - z reguły w naszych domowych systemach audio brakującej - oraz redukcję ewentualnego uwypuklenia góry tonalnego spektrum, kosztem średnicy i dołu pasma.
Dodatkowo zaś - i niezależnie od typu sieciowego kabla - oczywiste są indywidualne różnice w kategoriach kierunkowości, dynamiki i rezolucji. Dlatego porada uniwersalna, by dla każdego komponentu dobrać egzemplarz dźwiękowo optymalny - oczywiste, że sensowna pod warunkiem, że do wyboru przechowujemy w zapasie ilość kabli większą (ale co nam szkodzi?). 
Przeszkodą natomiast inną może być niekompatybilność wtyków. Jak zaś pisałem - i tu powrót do sytuacji konkretnej - wejście na płytkę Valhalli nie dopuszcza żadnych; znajduje się tam wyłącznie gniazdo dla przewodów gołych…

I znowu rozważania uniwersalne: w przypadku nieprawidłowej kierunkowości gniazdo tego rodzaju możemy usunąć, wlutowując kabel bezpośrednio. 
Tutaj zdecydowałem się je pozostawić, z uwagi na jego - co ustaliłem detektorem - perfekcyjny KLB (przypomnienie: "kierunek lepszego brzmienia"), zarówno dla fazy, jak i zera.
Oczywiście, sprawdziwszy uprzednio prawidłowość fazową - patrz opisane w odcinku „Faza” przedsięwzięcie, traktowane obowiązkowo jako wstępne. W przypadku bowiem konieczności zmiany podłączenia fazy, przyporządkowanie dwóch pozycji w gnieździe wejściowym, a w konsekwencji również ich wymagana kierunkowość, musiałyby być odwrotne…
Skoro zaś dotarliśmy już na płytkę, przypomnienie kolejne. W sytuacji, gdy jako kierunek przepływu prądu stałego zakładamy tzw. „techniczny” (w odróżnieniu od „fizycznego”), to wszystkie KLB elementów znajdujących się za diodami prostowniczymi powinny mieć orientację od plusa do minusa. 
W odniesieniu zaś do prądu przemiennego - a więc od gniazdka ściennego aż po diody - od fazy oraz do zera; w aspekcie więc kierunkowości zachowuje się on jak stały. 

Jednoznacznie potwierdzają to wszelkie odsłuchy - aczkolwiek we wpisie „Uściślenia” wyrażałem brak zrozumienia powodów, a i potem nie doczekałem się jakiegokolwiek wytłumaczenia ze strony znawców. 
I tutaj przypomnienie ostatnie, że nie należy do takowych piszący - ani w zakresie elektryczności, ani teorii audio. Wszystko, co na łamach blogu, to tylko nieśmiałe praktyczne porady…


Komentarze

Popularne posty z tego bloga

Wprowadzenie