Posty

Wyświetlanie postów z styczeń, 2019
Obraz
od Jurka: 36.  Czas na ciszę  Tak przynajmniej w piosence polskiego zespołu, z której dowiadujemy się, że „sza, sza” - a potem to, co w tytule właśnie.  Ponieważ fałszywie - zdaniem zespołu - zostało w nas wpojone, że „tylko krzykiem zdobywa się świat - a to nie tak!”.  Z drugiej jednak strony chi tace, acconsente - „kto milczy, zgadza się” - twierdzi włoskie przysłowie.  I już nie wiem sam… Idea tekstu pojawiła się w trakcie pisania poprzedniego - wespół jednak z wątpliwościami, czy te treści znajdą - no właśnie! - czytelniczą zgodę. Może więc lepiej, bym zachował - no właśnie! - ciszę?! Czym jestże ona jednak? I to nie - jak wyżej - w przenośnym, ale fizykalnym sensie…  Jako laik domyślam się tylko, że stanem niewystąpienie dwóch okoliczności - a przynajmniej z nich jednej: drgań potencjalnego źródła dźwięku oraz mogącego je propagować - jako falę akustyczną - środowiska sprężystego.  Praktycznie jest nim dla nas, audiofili, powietrze; cisza zaś oznacza, że ciś
Obraz
od Jurka: 35. Alicja w pomieszczeniu … i nadal niepewna, co ją w krainie czarów jeszcze spotka… Taki zaś początek tej bajki, że dawno, dawno temu nie posiadałem odtwarzacza kompaktowego, a źródłem muzyki był mi gramofon.  Zrazu Thorens grał na półce przytwierdzonej do bocznej ściany - nośnej, w myśl audiofilskich rekomendacji - ale nie grał nadzwyczajnie.  Kiedy zamieniłem go na Linna, postanowiłem wybrać lokalizację poprzez odsłuchy. Ponieważ spoczął na stoliku własnej roboty, na którym także zamontowany został przedwzmacniacz, odeń zaś tylko wiodły na boki interkonekty do głośników z wbudowanymi wzmacniaczami - to cała przestrzeń pomiędzy nimi, jak również pomieszczenia boki, jego głębia i jego płytkość - wszystko to było do mojej dyspozycji.  I stwierdziłem, że gramofon brzmi jako źródło najlepiej ulokowany między głośnikami, swoim przodem na linii ich membran, pośrodku zaś swoją wkładką . Odrzuciłem wszelkie mądrości, że korzystniej daleko z boku pokoju - alb
Obraz
od  Jurka: 34. Alicja Pogrzebawszy w Valhalli, a więc pod gramofonem, poddałem się impulsowi zrewidowania ustawień w części górnej. Nie jednak wkładki. Co do niej, planuję jeszcze tylko opisanie - po dokonanym już dotyczącym geometrii - regulacji VTA, SRA i antyskatingu, ale to w przyszłości. Teraz zająłem się ramieniem. Zrelacjonuję, w jaki sposób - uwzględniając także opis poczynań przy nim w przeszłości.  O ile czynności takie, jak „robienie kierunków” czy też „śrubkowanie” są dla każdego audiofila obowiązujące, to wymienione poniżej należy potraktować jako opcjonalne. A nawet - z całą szczerością - przed naśladownictwem niektórych przestrzegałbym… Przede wszystkim przed wyborem ramienia Fidelity Research 64-fx do partnerowania napędowi LP12 - jaki to błąd popełniłem przed laty.  Za ciężkie - obciążyło zawieszenie Linna nadmiernie. Przyjętym więc przez sprężyny z ulgą remedium było odpiłowanie wówczas przeze mnie części głównego trzpienia (starannie, wygląd jak
od Jurka: 33. Cremona Przyszło mi do głowy, że zdefiniowanie - we wpisie poprzednim - Klubowiczów jako w zakresie elektroniki niekompetentych było przesadą; audiofil Tomek jest bowiem pół-wyjątkiem. Napisałem „pół”, gdyż kompetencje takowe posiada do pewnego stopnia. Nie jednak do absolutnego, jak na przykład nasz przyjaciel,  konstruktor znanych wzmacniaczy, inż. Zbyszek B…  Tegoż zaś sławię wznosząc się ponad domniemanie, że zareagowałby oburzeniem, gdyby ktoś miał grzebać we wnętrzu jego produktów, zaś o treściach tego blogu nie wypowiedziałby się aprobująco. I - ze swojego punktu widzenia - słusznie…  Jeśli bowiem nasz audio-absolut określić jako Rzym, to nie tylko prowadzą doń różne drogi, także jego umiejscowienie jest odmienne.  Rozróżnienie podstawowe: czy traktujemy komponenty audio jako urządzenia elektroniczne - i wtedy zarówno doskonałość konstruktorska, jak i mierzalna techniczna, są jako kryteria jakości najważniejsze, czy też jako - w gruncie rzeczy -
Obraz
od Jurka: 32. Robimy kierunki Dziś wreszcie o pogrzebaniu - konkretnie w Valhalli. Traktowanym jednak zarazem jako przykład…  W taki sposób - uogólniająco - zostało to zapowiedziane: jako przykład dokonanej w duchu klubowym… Przykład dokonanej - właściwie czego? Sprawdzam we wpisach poprzednich: napisałem „modyfikacji”!  I to było przesadne. Jedna jeszcze obietnica, której dotrzymać nie sposób. O ile rozumieć ten termin jako ingerencję w układ… Tymczasem, owszem, umiejętności Klubowiczów starczają, by - przykładowo - przekonstruować mechanikę gramofonu czy też usunąć  niepotrzebne przełączniki napięcia we wzmacniaczu (jeśli patriotycznie pracuje on tylko tutaj i na rodzimych 230V, a użyty na obczyźnie nie będzie). Nikt jednak z Klubowiczów nie posiada kompetencji - pamięta to uważny czytelnik - aby ingerować w układy elektroniczne; nie pozostawił zaś złudzeń wpis ostatni, że posiąść takowych nie zamierzamy… Nasze natomiast gmeranie w układach elektronicznych określ