Posty

Wyświetlanie postów z maj, 2020
od Jurka: 59. Szerzej   W efekcie przeprowadzonej w 1982 roku politycznej weryfikacji część zespołu gazety, w tym moja osoba, pozbawiona została zatrudnienia oraz obłożona zakazem wykonywania zawodu. Dla podtrzymania więc morale i więzi spotykaliśmy się w w tym gronie prywatnie. Jeden z nas opowiedział którymś razem, że kiedy był na imieninach cioci, wywoływali wraz z jej przyjaciółkami ducha - który przyszedł; może byśmy, zamiast pokpiwać, również spróbowali.  Kilkunastoosobowe grono utworzyło więc wianek wokół stołu, powtarzając unisono: „duchu Sikorskiego, przybądź!”.  Nie chodziło o osobę Radosława, nieznanego wtedy jeszcze, lecz Władysława - wybór uzasadniono chęcią wypytania generała o katastrofę gibraltarską: zamach czy zdarzenie losowe? Kwestia z przeszłości i mało relewantna w obliczu aktualnej problematyki "stanu wojennego" (przykładowo dzień dobiegał końca i musieliśmy przed godziną policyjną opuścić dom gościnny i do swojego się dostać) czemu jednak nie, ot,
Obraz
od Jurka: 58. Się stało Nie chodzi tu o wirusa, choć teraz wszystkim o niego chodzi, czy to w rozmowach - „czy żyjesz jeszcze?, jak zapobiegasz?, bo co do mnie…” - czy też serwisach wiadomościowych, i przez to czuje się autor niezręcznie, ba, czuje się podle, że o coś innego chodzi - i dopiero Boccaccio, a więc autor inny, mu na pomoc przychodzi… Onże osadził wprawdzie swoją narrację, której dał nazwę „Decameron”, w czasach zarazy, ściślej wybuchłej w czternastym wieku we Florencji epidemii dżumy, przed którą to dziesięcioro uciekinierów chroni się w podmiejskim klasztorze i dla urozmaiceniu czasu kwarantanny opowiada sobie nawzajem historie różne - z dżumą jednak niezwiązane! Raczej z erotyką, ale nie to jest pomostem ku ignorującemu takie treści wpisowi, jest nim natomiast konstatacja dopuszczalności tematyki odmiennej od dominującej. I to również łączy, że relacjonowana tutaj historia zdarzyła się, jak w tamtych opowieściach, jeszcze przed. Ściślej o dwa miesiące, jedyn