Posty

Wyświetlanie postów z marzec, 2019
od Jurka: 40. Po drodze Postacie muzyki są dwie: wykonanie w czasie realnym i odtworzenie potem z nagrania - tak sobie pomyślałem po drodze. Ale to później, bo najpierw, że w podróży nie ma róży. Co jest bez sensu - i wymyśliłem tylko, bo się rymuje, choć nie wyłącznie z tego powodu.  Także, by nie wspominać już tamtej przy sąsiednim stoliku w przydrożnym barze. Za stary - to o mnie, bo co do niej, to za młoda.  Może był cały ten postęp cywilizacyjny niepotrzebny; w epoce jaskiniowej żył mężczyzna do trzydziestki, i nie mogła zaistnieć różnica wieku czyniąca partnerstwo nieodpowiednim; teraz mam jeszcze z dziesięć do końca, no, załóżmy, jedenaście, byłbym wiec jako jaskiniowiec w wieku około dwudziestki, ją oszacowałem podobnie; mógłbym więc był zostawić niedojedzony kotlet i dosiąść się, poprosiwszy, by przesunęła swoją obok gitarę… Potem jednak, już w czasie dalszej jazdy samochodem, pomyślałem o różnicach innych.  Pomiędzy audiofilem i melomanką - o ile jest n
Obraz
od Jurka: 39. Pasywka Na razie rozgrzewka, gong na ringu potencjometrów rozebrzmi we wpisie następnym… Co do poprzedniego - konkretnie zaś będącego zwiastunem zdjęcia - nie miało ono sugerować, że Martin Colloms ogranicza się do pasywki. Używa również przedwzmacniaczy aktywnych - a i je ceni (niegdyś najwyżej firmy Conrad-Johnson, teraz na szczytach jego rankingu - www.hificritic.com - pojawiły się także inne). Porównań teoretycznych pomiędzy tymi kategoriami tutaj nie będzie.  Odsyłam do literatury - wystarczająco rozległej (przykładowo Ben Duncan, „Passive Activity”, Hi-Fi News & RR, wrzesień 1988, a i w internecie są liczne informacje). I również ja przewertowałem to przed laty - choć jako laik powierzchownie.  Zrozumiałem niemniej, że przedwzmacniacz aktywny pozwala na wzmocnienie sygnału ze źródła (co przy typowych produktach współczesnych nie jest już jednak tak istotne) oraz na lepsze z końcówką mocy dopasowanie elektryczne.  Skoro jednak oznacza dłuższ